John Lee Tae Seok (1962-2010), salezjanin, o którym jeszcze będzie głośno

John Lee Tae Seok, znany również jako „ks. Jolly”, był koreańskim salezjaninem, który poświęcił swoje życie opiece nad najbiedniejszymi i najbardziej cierpiącymi, zwłaszcza w Sudanie Południowym.Chociaż jego życie było niestety krótkie, pozostawił niezatarty ślad w sercach ludzi, których spotkał, dzięki swojemu zaangażowaniu jako lekarz, wychowawca i człowiek wiary.Jego dziedzictwo nadal inspiruje tysiące ludzi na całym świecie.

Dzieciństwo i korzenie powołania
Yohan Lee Tae Seok (John Lee) urodził się 19 września 1962 r. w Busan, południowym mieście Korei Południowej. Był dziewiątym z dziesięciorga dzieci, czterech chłopców i sześciu dziewczynek, w głęboko katolickiej rodzinie (jeden brat, Tae-Young Lee, został franciszkaninem, a jedna siostra, Cristina, konsekrowaną w Ruchu Focolare).
Już jako młody człowiek wykazywał oznaki niezwykłego przywództwa i skłonności do służby innym. Codziennie uczestniczył we Mszy św. i miał talent muzyczny. W wieku dziesięciu lat stracił ojca, a jego matka stała się dla niego punktem odniesienia, wspierając go w drodze wiary i studiach.
Pomimo jego pragnienia zostania księdzem w wieku piętnastu lat, matka przekonała go do kontynuowania studiów medycznych.
W 1987 roku, po ukończeniu z wyróżnieniem Inje University Medical School, John rozpoczął pracę jako lekarz wojskowy podczas obowiązkowej służby wojskowej. To właśnie w tym czasie poznał salezjanów za pośrednictwem kapelana wojskowego, spotkanie, które na zawsze zmieniło jego życie. Zdeterminowany, by podążać za powołaniem salezjańskim, John przez wiele miesięcy próbował bezskutecznie przekazać swoją decyzję matce.
Sam wspomina:

To Maryja Wspomożycielka wzięła sprawy w swoje ręce.Zdecydowałem się rozpocząć życie salezjańskie z wielką radością, ale zależało mi na zakomunikowaniu tej decyzji mojej matce.Ponieważ mój ojciec zmarł, gdy miałem dziesięć lat, moja matka musiała ciężko pracować, aby skłonić mnie do studiowania medycyny.Dzięki jej wielu poświęceniom udało mi się zostać lekarzem.Powinienem był zacząć pomagać mamie, by wynagrodzić jej poświęcenie, nie mając nic przeciwko mnie.Dlatego tak trudno było mi powiedzieć jej o swojej decyzji.Było to dla mnie prawie niemożliwe.
Próbowałem wiele razy, ale nigdy mi się nie udało, bo patrząc na nią, brakowało mi odwagi.Próbowałem nawet powiedzieć jednej z moich sióstr, z którą rozmawiałem o wszystkim bez problemów i której zwierzałem się ze wszystkiego.Ale po prostu nie mogłem.Mijały więc miesiące, a ja nie byłem w stanie nic powiedzieć.
Ale nadszedł piękny dzień.Poszedłem do siostry, by spróbować jeszcze raz, ale zaniemówiłem: moja siostra wiedziała już wszystko o mojej decyzji.Sen poprzedniej nocy wszystko jej wyjaśnił.Chciałbym opowiedzieć treść tego snu, ale nie mogę bez zgody biskupa.W każdym razie moja siostra opowiedziała mamie swój sen i wszystkie moje trudności zniknęły w jednej chwili.
Nie myślałem o bezpośredniej pomocy Maryi Wspomożycielki, dopóki nie usłyszałem po raz pierwszy od mistrza nowicjatu, że wszystkie powołania salezjańskie są związane z Maryją Wspomożycielką.
Nie prosiłem Maryi o pomoc.Maryja zauważyła moją trudność i pomogła mi w cichy i dyskretny sposób.To było pierwsze doświadczenie Maryi, jakie mogłem mieć.Dla mnie to doświadczenie było bezcenne, ponieważ pozwoliło mi zrozumieć rzeczywistość „Maryi Wspomożycielki” i nauczyć się postawy, jaką musimy mieć, pomagając innym: to znaczy być uważnym na potrzeby innych i być gotowym udzielić im pomocy, której potrzebują.Od tego momentu mogłem mówić chłopcom z pewnością o obecności Maryi Wspomożycielki”.

Powołanie salezjańskie i służba ubogim
Nowicjat rozpoczął 24 stycznia 1993 roku, a pierwszą profesję złożył 30 stycznia 1994 roku.
Po ukończeniu dwuletniego kursu filozofii na Uniwersytecie Katolickim w Gwangju, odbył staż w Domu Salezjańskim w Dae Rim Dong w Seulu. Opiekował się tam około 80 chłopcami z grupy ryzyka, wykazując się dużą kreatywnością w klasie i na placu zabaw. Uczył klasę trudnych chłopców, którzy w wieku 18 lat uczyli się pisać koreańskim alfabetem. Dzięki swoim talentom muzycznym sprawił, że chłopcy śpiewali w każdą niedzielę wieczorem Tantum Ergo po łacinie, w rytmie popu skomponowanego przez niego.

Kontynuuje studia teologiczne
Wysłany do Rzymu, aby studiować na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w 1997 r., spotkał misjonarza, brata Comino, który przez 20 lat służył w Korei Południowej, a następnie został wysłany do Sudanu w 1991 r., kiedy był na wakacjach. Opowiadając o swoim doświadczeniu misyjnym, wzmocnił pragnienie Johna Lee, by zostać misjonarzem.
Obejrzenie filmu „Molokai”, biograficznego filmu o ojcu Damianie, belgijskim misjonarzu, który pracował w Kalaupapa Leprosy Settlement na hawajskiej wyspie Molokai, jeszcze bardziej zmotywowało go do zaangażowania się w życie jak ojciec Damian.
Podczas wakacji w 1999 r. odbył staż misyjny w Kenii i poznał ks. Jamesa Pulickala, salezjanina hinduskiego pochodzenia pracującego w Tonj w Sudanie Południowym. Odwiedził Tonj, gdy wciąż trwała wojna, był pod wielkim wrażeniem i postanowił poświęcić swoje życie biednym dzieciom z Tonj. Ta mała wioska w Sudanie Południowym, zniszczona przez wojnę domową, gdzie spotkał trędowatych i ubogich, na zawsze zmieniła jego życie.
Po przyjęciu święceń kapłańskich w 2001 r. John Lee powrócił do Tonj, zdecydowany służyć miejscowej ludności jako lekarz, kapłan i salezjanin, a chorych traktować tak, jakby byli Jezusem. Dołączył do wspólnoty salezjańskiej w Tonj, składającej się ze współbraci różnych narodowości, w celu odbudowy – po wojnie – wspólnoty chrześcijańskiej, oratorium, szkół i stacji misyjnych w okolicznych wioskach.

Misja w Sudanie Południowym: Tonj, mały cud
Warunki po wojnie były bardzo złe. To skłoniło ks. Johna Lee Tae Seok do pracy nad poprawą życia mieszkańców wioski. Przede wszystkim otworzył małą klinikę, która szybko stała się jedynym centrum medycznym dostępnym na dużym obszarze. Leczył wszelkiego rodzaju choroby, często przy ograniczonych środkach, ale z ogromnym poświęceniem. Oprócz zapewnienia natychmiastowej opieki medycznej, podjął długoterminowe zobowiązanie do edukowania miejscowej ludności w zakresie zapobiegania chorobom i higieny, o których miejscowi byli w dużej mierze nieświadomi z powodu braku wykształcenia.
Oprócz pracy jako lekarz, Lee Tae Seok był niestrudzonym pedagogiem. Założył szkołę dla dzieci z wioski, w której uczył nie tylko przedmiotów szkolnych, ale także wartości pokojowego współistnienia i wzajemnego szacunku, które są niezbędne w kontekście pokonfliktowym, takim jak Sudan Południowy. Dzięki swojej pasji do muzyki uczył również dzieci gry na instrumentach muzycznych, tworząc zespół, który stał się sławny w regionie. Zespół nie tylko zaoferował młodym ludziom sposób na wyrażenie siebie, ale także pomógł zbudować poczucie wspólnoty i nadzieję na przyszłość.

Lekarz z sercem księdza
Praca Johna Lee Tae Seoka nie ograniczała się do medycyny i edukacji. Jako ksiądz, jego głównym celem było niesienie duchowej nadziei ludności, która doświadczyła lat cierpienia. Regularnie odprawiał msze, udzielał sakramentów i oferował duchowe pocieszenie tym, którzy stracili wszystko w wyniku wojny. Jego głęboka wiara była widoczna w każdym aspekcie jego pracy, a jego obecność przynosiła poczucie spokoju i nadziei nawet w najtrudniejszych czasach.
Jednym z najbardziej godnych podziwu aspektów jego misji była umiejętność dostrzegania godności w każdej osobie, niezależnie od jej statusu społecznego czy stanu zdrowia. Traktował chorych z ogromnym szacunkiem i poświęcał swój czas każdemu, kto potrzebował pomocy, nawet gdy był wyczerpany długimi godzinami pracy w klinice lub brakiem środków. To głębokie współczucie nie pozostało niezauważone: mieszkańcy wioski uważali go nie tylko za lekarza i księdza, ale także za prawdziwego przyjaciela i brata.

Walka z chorobą i jego dziedzictwo
Pomimo swojej niestrudzonej pracy i miłości, jaką obdarzał innych, John Lee Tae Seok sam został dotknięty poważną chorobą. Podczas pobytu w Sudanie Południowym zaczął wykazywać oznaki zaawansowanej choroby, która później okazała się rakiem jelita. Kiedy choroba została zdiagnozowana, była już w zaawansowanym stadium, ale Lee Tae Seok kontynuował swoją pracę tak długo, jak to możliwe, odmawiając opuszczenia ludzi, którzy byli od niego zależni.
14 stycznia 2010 roku, w wieku zaledwie 47 lat, John Lee Tae Seok zmarł w Seulu, w Korei Południowej, po trzynastomiesięcznej walce z rakiem. Wiadomość o jego śmierci pozostawiła głęboką pustkę w społeczności Tonj i wśród wszystkich, którzy go znali. Jego pogrzeb był wzruszającym wydarzeniem, w którym uczestniczyły tysiące ludzi, aby uhonorować człowieka, który poświęcił swoje życie służbie innym.
Pomimo jego przedwczesnej śmierci, dziedzictwo Johna Lee Tae Seoka trwa nadal. Jego ostatnie słowa były zaproszeniem do realizacji jego marzeń dla Tonj: „Nie będę w stanie zrealizować moich marzeń dla Tonj, ale proszę, realizujcie je”. Klinika, którą założył w Tonj, kontynuuje swoją działalność, a wiele osób, które wyszkolił, zarówno w dziedzinie medycyny, jak i edukacji, kontynuuje jego pracę. Zespół muzyczny, który stworzył, nadal gra i wnosi radość w życie ludzi.

Świadectwa
Ks. Václav KLEMENT, salezjanin, który był jego przełożonym (misjonarz w Korei Południowej w latach 1986-2002), opowiada nam:
„W ciągu ostatnich 22 lat, odkąd posłuszeństwo zaprowadziło mnie do tak wielu krajów Azji Wschodniej-Oceanii i całego salezjańskiego świata, widziałem tak wiele małych „cudów”, których dokonał ks. John Lee poprzez film („Nie płacz za mną, Sudanie” i inne), jego pisma („Promienie słońca w Afryce są wciąż smutne” i „Czy będziesz moim Przyjacielem?”) czy różne publikacje, które opowiadają historię jego życia.
Młody uczeń szkoły średniej w Japonii zrobił krok w kierunku katechumenatu po obejrzeniu filmu „Nie płacz za mną, Sudanie”, tajski katechumen – w drodze do chrztu – został „utwierdzony” w wierze dzięki świadectwu radośnie ofiarowanego życia ks. Johna Lee. Młody salezjanin z Wietnamu, cieszący się szczęściem w swojej „strefie komfortu”, został obudzony i zmotywowany do życia misyjnego właśnie przez film „Nie płacz za mną, Sudanie”. Tak, jest wielu chrześcijan i niechrześcijan, którzy dzięki księdzu Johnowi Lee zostali przebudzeni, utwierdzeni w wierze lub zainspirowani do powołaniowej drogi.
Salezjanie z inspektorii koreańskiej rozpoczęli nową obecność salezjańską w Busan, rodzinnym mieście ks. W 2020 r. otworzyli nową wspólnotę w „Fr John Lee Memorial Hall” w Busan, w dzielnicy, w której w 1962 r. urodził się ks. John Lee. Czteropiętrowy budynek wybudowany przez samorząd Busan – Seogu został powierzony salezjanom Księdza Bosko. W ten sposób historia ks. Johna Lee jest opowiadana przez jego współbraci salezjanów zanurzonych w życiu dzielnicy, którzy przyjmują wielu młodych ludzi i wiernych, aby przybliżyć im promienne świadectwo życia misyjnego”.

Międzynarodowy wpływ i duchowe dziedzictwo
Duchowość ks. Johna Lee była głęboko związana z Maryją Wspomożycielką. Wiele wydarzeń w swoim życiu interpretował jako znaki matczynej obecności Maryi. Ta pobożność wpłynęła również na jego podejście do służby: pomaganie innym po cichu i dyskretnie, bycie uważnym na potrzeby innych i gotowym do zaoferowania wsparcia.
Ks. John Lee Tae Seok w pełni ucieleśniał ducha salezjańskiego, poświęcając swoje życie młodym i ubogim, idąc za przykładem księdza Bosko. Jego umiejętność łączenia medycyny, edukacji i duchowości uczyniła go wyjątkową postacią, zdolną do pozostawienia trwałego śladu w kraju naznaczonym cierpieniem.
Jego dzieło jest kontynuowane przez Fundację Johna Lee, która wspiera dzieła salezjańskie w Sudanie.

Jego pamięć została uwieczniona w licznych międzynarodowych nagrodach i filmach dokumentalnych. W 2011 r., po jego śmierci, Ministerstwo Administracji Publicznej i Bezpieczeństwa Korei Południowej – na zalecenie opinii publicznej – przyznało mu nagrodę wraz z innymi osobami, które przyczyniły się do rozwoju społeczeństwa poprzez wolontariat, darowizny i dobre uczynki wbrew wszelkim przeciwnościom. Najwyższym odznaczeniem jest Order Mugunghwa.
9 września 2010 r. koreańska stacja telewizyjna KBS nakręciła film o jego pracy w Tonj, zatytułowany „Don’t Cry For Me Sudan”. Dokument poruszył serca setek tysięcy ludzi i pomógł podnieść świadomość na temat ks. Johna Lee i jego misji na całym świecie.
W 2018 r. minister edukacji Sudanu Południowego, Deng Deng Hoc Yai, wprowadził informację o życiu ks. Johna Lee do podręczników wiedzy o społeczeństwie dla szkół podstawowych i na dwóch stronach podręcznika obywatelstwa dla gimnazjów. Jest to pierwszy raz, kiedy podręczniki w Sudanie Południowym zawierają historię obcokrajowca za jego wolontariat w kraju.
Sukces filmu dokumentalnego „Don’t Cry for Me, Sudan” skłonił producentów do jego kontynuacji. W dniu 9 września 2020 r. reżyser Soo-Hwan Goo uruchomił nowy film dokumentalny zatytułowany „Zmartwychwstanie”, który śledzi historię uczniów Lee dekadę po jego śmierci i przedstawia około siedemdziesięciu z nich, zarówno w Republice Sudanu Południowego, jak i w Etiopii.

John Lee Tae Seok był żywym przykładem chrześcijańskiej miłości i solidarności. Jego życie uczy nas, że nawet w najtrudniejszych okolicznościach, dzięki wierze i poświęceniu, możemy zmienić świat na lepsze. Marzenia Jana dla Tonj są nadal żywe dzięki tym, którzy zainspirowani jego postacią, pracują nad budowaniem lepszej przyszłości dla najuboższych i najbardziej potrzebujących.

To salezjanin, o którym będzie się jeszcze mówić.




In memoriam. Ks. Sergio DALL’ANTONIA, sdb

Ks. Sergio Dall’Antonia, salezjanin misjonarz i założyciel dzieła salezjańskiego w Rumunii, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę w Bacău, w Rumunii, 21.02.2023 roku, w wieku 83 lat.

Sergio Dall’Antonia urodził się 11 kwietnia 1939 roku w Pieve di Soligo (Treviso, Włochy). Jego rodzicami byli Sonia i Angelo Lombardi. W rodzinie był jeszcze starszy brat Francesco i młodsza siostra Mariella, która zmarła mając 1 rok. Został ochrzczony 14 kwietnia, otrzymując imiona Sergio i Livio. W wieku siedmiu lat został osierocony przez matkę.

Uczęszczał do szkoły podstawowej w wiosce i do szkoły średniej w szkole salezjańskiej „Astori”, w Mogliano Veneto, dokąd przeniosła się rodzina. Dzięki kontaktom z salezjanami zrozumiał Boże powołanie i pod koniec piątej klasy gimnazjum poprosił, aby zostać salezjaninem. Zakończył nowicjat 15 sierpnia 1954 roku pod kierunkiem księdza Vigilio Uguccioni w Albarè di Costermano, stając się salezjaninem w pełnym tego słowa znaczeniu.

Po ukończeniu szkoły średniej i studiów filozoficznych w Nave (1955-1958) i w Foglizzo (1958-1959), powrócił do inspektorii na asystencję, którą odbył w Tolmezzo (1959-1961), a następnie w Pordenone (1961-1962), składając profesję wieczystą 13 sierpnia 1961 roku.

Po studiach teologicznych w Monteortone (1962-1966), zakończonych święceniami kapłańskimi (02.04.1966) w Sanktuarium Maryjnym w Monteortone, przełożeni wytypowali go jako potencjalnego przyszłego wykładowcę w studentacie i dlatego został wysłany do Rzymu, na Papieski Uniwersytet Salezjański, aby studiować teologę moralną (1966-1970). Z powodu problemów zdrowotnych, po zakończeniu studiów, wrócił do wspólnoty w Pordenone (1970-1973) jako katechista i nauczyciel. W ten sposób objawiły się jego zdolności organizacyjne, artystyczne i animacyjne, które przyniosły mu sławę.

W domu salezjańskim San Luigi w Gorycji przebywał przez około piętnaście lat (1973-1986): tutaj stał się duszą Salezjańskiego Stowarzyszenia Turystyki Młodzieżowej „Isontino”. Organizował wydarzenia dla młodzieży i rodziców, wystawy sztuki, ale przede wszystkim stał się promotorem słynnego „Marszu Przyjaźni” wiosną i „Maratonu w Przyjaźni” jesienią. Pozostaną one w lokalnej pamięci jako jedyne wydarzenia, które w latach żelaznej kurtyny pozwalały przekraczać granicę z Jugosławią za okazaniem karty zgłoszeniowe. Zabawy te kończyły się gorącym talerzem makaronu, którym częstowali byli wszyscy uczestnicy, Włosi i Jugosławionanie, w wojskowych kuchniach polowych mieszczących się na dziedzińcach domu San Luigi.

Na kolejne dziesięć lat wrócił do Pordenone (1986-1996), zawsze pracując na polu edukacji, aż do momentu, kiedy Pan – poprzez swoich przełożonych – poprosił go o wyjazd do Rumunii, aby otworzyć tam placówkę salezjańską. Nie było łatwo przenieść się do nieznanego, post-komunistycznego kraju, zamieszkałego głównie przez prawosławnych, i nauczyć się języka, który nie służyłby mu do niczego innego, jak tylko do przekazywania miłości Boga młodym ludziom. Jednak dzięki swojej dyspozycyjności (która charakteryzowała go przez całe życie) wyjechał i założył dwa domu salezjańskie: najpierw w Konstancji (1996-2001), a następnie w Bacău, gdzie pozostał do końca swojej ziemskiej pielgrzymki.

Wspomnienia tych, którzy go znali, opisują go jako osobę, która mało mówiła, ale dużo robiła, był wielkim i niestrudzonym pracownikiem. Zawsze był wśród młodych, ujmował ich inteligentną wyobraźnią i kreatywnością. Głosząc orędzie chrześcijańskie, z młodzieńczym duchem wkroczył także w świat Internetu, prowadząc aż cztery blogi, czerpiąc ze swojego repertuaru dla młodych „rzeczy stare i nowe”.

Był człowiekiem wiernej modlitwy, Liturgię Godzin odmawiał w całości przed tabernakulum i uwielbiał odmawiać różaniec ze współbraćmi każdego wieczoru po kolacji. Był wielkim czcicielem nie tylko Świętej Eucharystii, ale także Matki Bożej. Dał dowód swojej wiary, odwiedzając pobliskie sanktuaria maryjne i nie opuszczając świąt ku czci Najświętszej Dziewicy. Był wierny w spowiedzi co dwa tygodnie i dostępny jako spowiednik, ceniony przez swoich współbraci, zakonników z okolicy i wiernych.
Pozostawia po sobie pamięć jako patriarcha, jako „ksiądz Bosko Rumunii”.

Jego niezłomna wiara znajduje również odzwierciedlenie w jego duchowym testamencie, który zamieszczamy poniżej.

Mój Jezu, przebacz mi! Niech Cię kocham na zawsze!
W przypadku mojej śmierci zgadzam się na pobranie z mojego ciała niektórych organów przydatnych do życia innej osoby, za zgodą mojego bezpośredniego przełożonego domu salezjańskiego, do którego należę. Oddaję je chętnie jako pokorny znak Miłosierdzia Chrystusa, który stał się wszystkim dla wszystkich ludzi, aby doprowadzić ich z powrotem do Ojca.
Proszę moich bliskich, współbraci i młodzież o przebaczenie za wyrządzone zło, złe przykłady i dobro niewykonane lub zaniedbane. Niech Kościół przyjmie mnie w swoim przebaczeniu i w swojej modlitwie. Jeśli ktoś czuje, że w jakikolwiek sposób mnie obraził, niech wie, że przebaczam mu z całego serca i na zawsze.
Niech Jezus i Maryja będą moimi słodkimi przyjaciółmi na zawsze. Niech towarzyszą mi za rękę do Ojca w Duchu Świętym, uzyskując dla mnie miłosierdzie i przebaczenie. Z nieba, gdzie mam nadzieję dotrzeć dzięki nieskończonemu miłosierdziu Boga, będę Was kochał na zawsze, modlił się za Was i prosił o każde błogosławieństwo z nieba.
Ks. Sergio Dall’Antonia

Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Niech spoczywa w pokoju!

Poniżej przedstawiamy jego ostatni opublikowany film.






In memoriam. Ksiądz David FACCHINELLO, sdb

Życie ofiarowane innym. Ksiądz David FACCHINELLO

            Urodził się w tysiącletnim mieście Treviso 21 maja 1974 roku, został ochrzczony w kościele parafialnym w Loria (Treviso), gdzie mieszkała jego rodzina. Uczęszczał do szkoły podstawowej w miejscu urodzenia i kontynuował naukę w szkole graficznej w Instytucie San Giorgio w Wenecji, gdzie poznał salezjanów. Zakosztował życia wspólnotowego we wspólnocie salezjańskiej w Mogliano Veneto, kontynuując tym samym naukę w szkole w Noventa Padovana, którą ukończył, zdobywając zawód grafika. Tam też poznał działalność oratorium parafialnego w Mogliano, wydarzenia organizowane w czasie wakacji oraz grupy formacyjne, które przycyniły się do jego odpowiedzi na Boże wezwanie i do wstąpienia do nowicjatu w 1993 roku. Jego pierwszą placówką był dom w Mogliano Veneto Astori, gdzie przebywał w charakterze katechety w gimnazjum i pozostał do 2011 roku. Następnie otrzymał nowe zadanie w domu w Este, pełniąc obowiązki wikariusza we wspólnocie i posługując wśród uczniów szkoły zawodowej. W jego sercu zrodziło się pragnienie zdobycia doświadczenia duszpasterskiego na terenach misyjnych i w tym celu oddał się do dyspozycji Zgromadzenia Salezjańskiego. Gdy przełożeni wskazali mu Peru jako cel podróży, natychmiast rozpoczął naukę języka hiszpańskiego, którą kontynuował także na misjach, zanurzając się jednocześnie w miejscowej kulturze.

            Od momentu przyjazdu do Peru w 2017 roku, po okresie aklimatyzacji, został skierowany do wspólnoty misyjnej Monte Salvado, w regionie Cusco. Tam rozpoczął pracę jako wikariusz w parafii Maryi Wspomożycielki w Quebrada Honda, w dolinie Yanatile, wśród andyjskich lasów, gdzie salezjanie prowadzą misje. Po prawie dwóch latach, 12 kwietnia 2019 roku został tam mianowany proboszczem.

            Zaraz po przyjeździe poświęcił się poznawaniu ludzi i oddaniu się im w duszpasterskiej posłudze, będąc wiernym wskazaniom archidiecezji Cusco i we współpracy z lokalną wspólnotą. Będąc w parafii misyjnej, pragnął i okresowo odwiedzał wszystkie siedemdziesiąt trzy przynależące do niej wspólnoty, jeździł do najdalszych wiosek i docierał do najuboższych, odległych domów w tym rozległym regionie. Chcąc jeszcze bardziej zbliżyć się do ludzi, którym służył, rozpoczął naukę języka Quechua.

            Zainicjował projekty pomocy i promocji, takie jak: stołówka parafialna i kompleksowy program pomocy psychologicznej, a także, jako dobry salezjanin, dał impuls do utworzenia wielu oratoriów w różnych wioskach. Intensywnie rozwijał odnowę katechezy w duchu wtajemniczenia do życia chrześcijańskiego, w głębokiej harmonii z Projektem Edukacyjno-Pastoralnym Inspektorii. Jego zaangażowanie w życie lokalnego Kościoła było tak wielkie, że został mianowany przez arcybiskupa Cuzco lokalnym dziekanem. Wśród świadectw zebranych od ludzi wyróżnia się jego szczególna opieka nad niektórymi osobami (najbiedniejszymi z biednych), którym David towarzyszył w sposób bardzo dyskretny.

            Otrzymane świadectwa potwierdzają, że był życzliwy i uważny na braci we wspólnocie, był wzorowym zakonnikiem oraz pracowitym i zaangażowanym apostołem. Od pierwszej chwili podbił serca wszystkich swoją dobrocią i pogodą ducha; potrafił zdobyć szacunek i zaufanie współbraci, współpracowników, parafian i młodzieży dzięki swojemu optymizmowi, zdrowemu rozsądkowi, roztropności i dyspozycyjności.

            Oprócz całej tej pracy apostolskiej David był bardzo lubianym współbratem: uwielbiał przebywać we wspólnocie salezjańskiej, współbracia cenili jego poczucie humoru i umiejętność tworzenia bliskich więzi.

            Także młodzież z Monte Salvado (szkoła dla młodzieży z dżungli, która uczęszcza do misji salezjańskiej) bardzo go kochała, doceniała fakt, że chętnie spędzał z nią czas podczas przerw, była pod wrażeniem jego entuzjazmu, kiedy prowadził katechezy: był to prawdziwy sakrament obecności.

            Tam też zakończyła się jego ziemska wędrówka: po świętowaniu razem ze swoją  wspólnotą parafialną Maryi Wspomożycielki w dniu 24 maja 2022 roku, w drodze powrotnej, w wyniku wypadku samochodowego, około północy odszedł do nieba. Niech to ostatnie uczczenie Matki Bożej towarzyszy mu w drodze do Raju.

            Dwie podstawowe cechy, które ksiądz Bosko dostrzegł w św. Franciszku Salezym – apostolska miłość i życzliwość – są tymi, które ks. David najbardziej uosabiał. Jest to niemal odzwierciedlenie tego, co mawiał jeden z jego rodaków, ks. Antonio Cojazzi: „Pogodna twarz, serce na dłoni – oto gotowy salezjanin”.

            Mamy nadzieję, że z nieba wyprosi nam liczne i święte powołania, aby towarzyszyć młodym ludziom w ich ziemskiej drodze. Módlmy się także za niego.

            Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju.


Video commemorativo