Objawienie Najświętszej Maryi Panny na górze La Salette

Ksiądz Bosko przedstawia szczegółową narrację „Objawienia Najświętszej Maryi Panny na górze La Salette”, które miało miejsce 19 września 1846 roku, opierając się na oficjalnych dokumentach i świadectwach wizjonerów. Rekonstruuje kontekst historyczny i geograficzny – dwoje młodych pastuszków, Maksymin i Melania, w alpejskim klimacie – cudowne spotkanie z Maryją, jej przesłanie ostrzegawcze przeciwko grzechowi oraz obietnicę łask i opatrzności, a także nadprzyrodzone znaki, które towarzyszyły jej objawieniom. Przedstawia historię szerzenia się kultu, duchowy wpływ na mieszkańców i cały świat, oraz tajemnicę objawioną tylko Piusowi IX, aby wzmocnić wiarę chrześcijan i świadczyć o wiecznej obecności cudów w Kościele.

Wstęp Autora
Aby być posłusznym dekretom Urbana VIII, oświadczam, że do wszystkiego, co zostanie powiedziane w książce o cudach, objawieniach lub innych faktach, nie zamierzam przypisywać innej władzy niż ludzka; a nadając komuś tytuł Świętego lub Błogosławionego, nie zamierzam nadawać go inaczej niż zgodnie z opinią; z wyjątkiem tych rzeczy i osób, które zostały już zatwierdzone przez Świętą Stolicę Apostolską.

Do czytelnika
            Pewnym i cudownym faktem, potwierdzonym przez tysiące osób, i który każdy może również dzisiaj zweryfikować, jest objawienie Najświętszej Maryi Panny, które miało miejsce 19 września 1846 roku (Na temat tego niezwykłego wydarzenia można znaleźć wiele broszur i kilka gazet wydrukowanych w tym samym czasie, a zwłaszcza: Wiadomość o objawieniu Maryi Panny. Turyn, 1847; Oficjalna publikacja o objawieniu, itd., 1848; Książeczka wydrukowana staraniem ks. Giuseppe Gonfalonieriego, Novara, u Enrico Grottiego)
Ta nasza miłościwa Matka objawiła się w postaci i figurze wielkiej Pani dwóm pastuszkom, to jest jedenastoletniemu chłopcu i piętnastoletniej wieśniaczce, tam na górze w paśmie Alp, położonej w parafii La Salette we Francji. I objawiła się nie tylko dla dobra Francji, jak mówi Biskup Grenoble, ale dla dobra całego świata; a to, aby nas ostrzec przed wielkim gniewem jej Boskiego Syna, wznieconym zwłaszcza przez trzy grzechy: bluźnierstwo, profanację świąt i jedzenie mięsa w dni zakazane.
Za tym idą inne cudowne fakty zebrane również z dokumentów publicznych, albo potwierdzone przez osoby, których wiara wyklucza wszelkie wątpliwości co do tego, co relacjonują.
Niech te fakty posłużą do umocnienia dobrych w wierze, do obalenia tych, którzy być może z ignorancji chcieliby postawić granicę mocy i miłosierdziu Pana, mówiąc: Nie ma już czasu na cuda.
Jezus powiedział, że w Jego Kościele będą dokonywane większe cuda niż te, które On sam czynił: i nie ustalił ani czasu, ani liczby, dlatego dopóki będzie istniał Kościół, zawsze będziemy widzieć rękę Pana, która objawi swoją moc cudownymi wydarzeniami, ponieważ wczoraj i dziś i zawsze Jezus Chystus będzie tym, który rządzi i wspiera swój Kościół aż do skończenia wieków.
Ale te zmysłowe znaki Boskiej Wszechmocy są zawsze zapowiedzią poważnych wydarzeń, które objawiają miłosierdzie i dobroć Pana, albo Jego sprawiedliwość i gniew, ale w taki sposób, aby z nich wynikła Jego większa chwała i większa korzyść dla dusz.
Sprawmy, aby dla nas były źródłem łask i błogosławieństw; niech służą jako pobudka do żywej wiary, wiary czynnej, wiary, która skłania nas do czynienia dobra i unikania zła, abyśmy stali się godni Jego nieskończonego miłosierdzia w czasie i w wieczności.

Objawienie Najświętszej Maryi Panny na górach La Salette
            Maksymin, syn Piotra Giraud, stolarza z wioski Corps, był jedenastoletnim chłopcem: Franciszka Melania, córka biednych rodziców, pochodząca z Corps, była piętnastoletnią dziewczynką. Nie posiadali niczego szczególnego: oboje niewykształceni i prości, oboje zajmowali się pilnowaniem bydła w górach. Maksymin znał tylko Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo; Melania niewiele więcej, tak że z powodu swojej ignorancji nie została jeszcze dopuszczona do Komunii Świętej.
Wysłani przez rodziców do prowadzenia bydła na pastwiska, przez czysty przypadek 18 września, w wigilię wielkiego wydarzenia, spotkali się na górze, pojąc swoje krowy przy źródle.
Wieczorem tego dnia, wracając do domu z bydłem, Melania pytała Maksymina: „Jutro kto pierwszy znajdzie się na Górze?” Następnego dnia, 19 września, który przypadał w sobotę, weszli razem, prowadząc każdy po cztery krowy i jedną kozę. Dzień był piękny i pogodny, słońce błyszczało. Około południa, słysząc dzwonienie na Anioł Pański, odmówili krótką modlitwę czyniąc znak krzyża; potem wzięli swoje zapasy jedzenia i poszli jeść przy małym źródle, które znajdowało się na lewo od strumyka. Po skończeniu jedzenia, przeszli strumyk, położyli swoje torby przy wyschniętym źródle, zeszli jeszcze kilka kroków i wbrew zwyczajowi zasnęli w bliskiej odległości od siebie.
Teraz posłuchajmy opowieści samych pastuszków, tak jak opowiedzieli ją wieczorem 19 września swoim panom, a potem tysiące razy tysiącom ludzi.
„Zasnęliśmy… – opowiada Melania – ja obudziłam się pierwsza; i nie widząc moich krów, obudziłam Maksymina, mówiąc mu: Chodź, poszukajmy naszych krów. Przeszliśmy strumyk, weszliśmy trochę wyżej i zobaczyliśmy je po drugiej stronie, leżące. Nie były daleko. Wtedy zeszłam na dół; i pięć lub sześć kroków przed dotarciem do strumyka, zobaczyłam blask jak Słońce, ale jeszcze jaśniejszy, jednak nie tego samego koloru, i powiedziałam do Maksymina: Chodź, chodź szybko zobaczyć tam na dole blask (Było między drugą a trzecią po południu).
Maksymin natychmiast zszedł, mówiąc mi: Skąd jest ten blask? A ja wskazałam mu palcem na małe źródło; i on zatrzymał się, gdy go zobaczył. Wtedy zobaczyliśmy Panią pośrodku światła; siedziała na stosie kamieni, z twarzą w dłoniach. Ze strachu upuściłam swój kij. Maksymin powiedział mi: trzymaj kij; jeśli ona coś nam zrobi, dam jej porządne lanie.
Następnie ta Pani wstała, skrzyżowała ramiona i powiedziała nam: „Podejdźcie, moje dzieci: Nie bójcie się; jestem tu, aby dać wam wielką nowinę.” Wtedy przeszliśmy strumyk, a ona podeszła do miejsca, gdzie wcześniej zasnęliśmy. Była pośrodku nas dwojga i mówiła do nas płacząc przez cały czas, gdy z nami rozmawiała (bardzo dobrze widziałam jej łzy): „Jeśli mój lud nie chce się poddać, jestem zmuszona puścić wolno rękę mojego Syna. Jest ona tak silna, tak ciężka, że nie mogę jej już powstrzymać.”
„Od dawna cierpię za was! Jeśli chcę, aby mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie prosić; a wy nic sobie z tego nie robicie. Możecie się modlić, możecie czynić dobro, nigdy nie zdołacie wynagrodzić troski, jaką sobie zadałam dla was.”
„Dałam wam sześć dni na pracę, siódmy zastrzegłam dla siebie, a nie chcecie mi go dać. To właśnie sprawia, że ręka mojego Syna jest tak ciężka.”
„Jeśli ziemniaki się psują, to wszystko z waszej winy. Pokazałam wam to w zeszłym roku (1845); a wy nie chcieliście się tym przejmować, i znajdując zepsute ziemniaki, bluźniliście, wplatając w to imię mojego Syna.”
„Będą się psuć nadal, a w tym roku na Boże Narodzenie już ich nie będziecie mieli (1846).”
„Jeśli macie zboże, nie powinniście go siać: wszystko, co zasiejecie, zostanie zjedzone przez robaki; a to, co wyrośnie, zamieni się w proch, gdy będziecie je młócić.”
„Nadejdzie wielki głód” (Rzeczywiście, we Francji nastał wielki głód, a na drogach znajdowały się wielkie gromady głodnych żebraków, którzy tysiącami udawali się do miast, aby żebrać: i podczas gdy u nas we Włoszech zboże drożało na początku wiosny 1847 roku, we Francji przez całą zimę 1846-47 panował wielki głód. Ale prawdziwy niedobór żywności, prawdziwy głód odczuto podczas katastrof wojny 1870-71. W Paryżu pewna ważna osobistość urządziła swoim przyjaciołom obfity obiad z mięsa w Wielki Piątek. Kilka miesięcy później w tym samym mieście najzamożniejsi obywatele byli zmuszeni żywić się podłymi pokarmami i mięsem najbardziej plugawych zwierząt. Wielu zmarło z głodu)
„Zanim nadejdzie głód, dzieci poniżej siedmiu lat zostaną dotknięte drżeniem i umrą w rękach osób, które je będą trzymać: inni będą pokutować za głód.”
„Orzechy zepsują się, a winogrona zgniją…” (W 1849 roku orzechy zepsuły się wszędzie; a co do winogron, wszyscy nadal narzekają na ich zniszczenie i stratę. Każdy pamięta ogromne szkody, jakie kryptogamia wyrządziła winogronom w całej Europie przez ponad dwadzieścia lat, od 1849 do 1869 roku).
„Jeśli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w stosy zboża, a ziemniaki będą rodzić się z samej ziemi.”
Następnie powiedziała nam:
„Czy dobrze odmawiacie swoje modlitwy, moje dzieci?”
Oboje odpowiedzieliśmy: „Nie za dobrze, proszę Pani.”
„Ach, moje dzieci, musicie je dobrze odmawiać wieczorem i rano. Kiedy nie macie czasu, odmówcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo: a kiedy będziecie mieli czas, odmówcie więcej.”
„Na Mszę chodzą tylko niektóre stare kobiety, a inne pracują w niedzielę przez całe lato; a zimą młodzi, kiedy nie wiedzą, co robić, idą na Mszę, aby ośmieszyć religię. W Wielkim Poście idzie się do rzeźni jak psy.”
Następnie powiedziała: „Czy nie widziałeś, mój chłopcze, zepsutego zboża?”
Maksymin odpowiedział: „Och! nie, Pani.” Ja, nie wiedząc, do kogo skierowane jest to pytanie, odpowiedziałam szeptem.
„Nie, Pani, jeszcze nie widziałam.”
„Musiałeś widzieć, mój chłopcze (zwracając się do Maksymina), raz w okolicach Coin z twoim ojcem. Właściciel pola powiedział twojemu ojcu, żeby poszedł zobaczyć jego zepsute zboże; obaj tam poszliście. Wzięliście kilka kłosów w ręce, a po potarciu zamieniły się w proch, i wróciliście. Kiedy byliście jeszcze pół godziny drogi od Corps, twój ojciec dał ci kawałek chleba i powiedział: Weź, mój synu, zjedz jeszcze chleba w tym roku; nie wiem, kto będzie jadł w przyszłym roku, jeśli zboże będzie się tak psuć.”
Maksymin odpowiedział: „Och! tak, Pani, teraz sobie przypominam; przed chwilą mi się nie przypomniało.”
Po tym Pani powiedziała nam: „A więc, moje dzieci, powiecie to całemu mojemu ludowi.”
Następnie przeszła strumyk i w odległości dwóch kroków, nie odwracając się do nas, powiedziała ponownie: „A więc, moje dzieci, powiecie to całemu mojemu ludowi.”
Następnie wspięła się na około piętnastu kroków, aż do miejsca, gdzie poszliśmy szukać naszych krów; ale szła po trawie; jej stopy dotykały tylko wierzchołków. My szliśmy za nią; ja przeszłam przed Panią, a Maksymin trochę z boku, w odległości dwóch lub trzech kroków. I piękna Pani uniosła się tak (Melania wykonuje gest, podnosząc rękę o metr lub więcej); Pozostała tak zawieszona w powietrzu przez chwilę. Potem spojrzała w Niebo, a następnie na ziemię; potem nie widzieliśmy już głowy… ani rąk… ani stóp… wydawało się, że się rozpływa; nie było już widać nic poza blaskiem w powietrzu; a potem blask zniknął.
Powiedziałam do Maksymina: „Czy to może jakaś wielka święta?” Maksymin odpowiedział mi: „Och! gdybyśmy wiedzieli, że to wielka święta, powiedzielibyśmy jej, żeby nas zabrała ze sobą.” A ja mu powiedziałam: „A gdyby jeszcze tam była?” Wtedy Maksymin wyciągnął rękę, żeby dosięgnąć trochę blasku, ale wszystko zniknęło. Dobrze obserwowaliśmy, żeby sprawdzić, czy jej już nie widzimy.
I powiedziałam: „Ona nie chce się pokazać, żebyśmy nie wiedzieli, dokąd idzie.” Po tym poszliśmy za naszymi krowami.”
To jest relacja Melanii; która zapytana, jak ubrana była ta Pani, odpowiedziała:
„Miała białe buty z różami dookoła… były tam wszystkie kolory; miała żółte pończochy, żółty fartuch, białą suknię całą usianą perłami, białą chustkę na szyi obszytą różami, wysoką czapkę lekko opadającą do przodu z koroną róż dookoła. Miała łańcuszek, na którym wisiał krzyż z jej Chrystusem: po prawej stronie obcęgi, po lewej młotek; na końcu Krzyża wisiał inny duży łańcuch, jak róże wokół jej chustki na szyi. Miała białą, wydłużoną twarz; nie mogłam na nią długo patrzeć, bo nas oślepiała.”
Zapytany oddzielnie Maksymin przedstawia dokładnie tę samą relację, bez żadnych zmian, ani co do treści, ani co do formy; dlatego powstrzymujemy się od jej powtarzania.
Nieskończone i dziwaczne były podstępne pytania, które im zadawano, zwłaszcza przez całe dwa lata, i podczas przesłuchań trwających 5, 6, 7 godzin bez przerwy, z zamiarem ich zakłopotania, zdezorientowania, doprowadzenia do sprzeczności. Pewne jest, że być może żaden przestępca nigdy nie był tak intensywnie przesłuchiwany przez sądy w sprawie zarzucanego mu przestępstwa, z tyloma trudnościami i pytaniami.

Tajemnica dwojga pastuszków
Zaraz po objawieniu, Maksymin i Melania, wracając do domu, zastanawiali się między sobą, dlaczego wielka Pani, po tym jak powiedziała „winogrona zgniją”, zwlekała chwilę z mówieniem i tylko poruszała ustami, nie dając zrozumieć, co mówi?
Zastanawiając się nad tym nawzajem, Maksymin powiedział do Melanii: „Ona powiedziała mi coś, ale zabroniła mi ci o tym mówić.” Oboje zdali sobie sprawę, że otrzymali od Pani, każdy osobno, tajemnicę z zakazem mówienia o niej innym. Pomyśl teraz, czytelniku, czy dzieci potrafią milczeć.
Niewiarygodne jest, ile wysiłku włożono i ile prób podjęto, aby w jakiś sposób wydobyć z nich tę tajemnicę. Zadziwia czytanie o tysiącach prób podjętych w tym celu przez setki osób przez dwadzieścia lat. Modlitwy, niespodzianki, groźby, obelgi, prezenty i wszelkiego rodzaju uwodzenia – wszystko poszło na marne; byli nieprzeniknieni.
Biskup Grenoble, osiemdziesięcioletni mężczyzna, uznał za swój obowiązek nakazać dwóm uprzywilejowanym dzieciom, aby przynajmniej przekazały swoją tajemnicę Ojcu Świętemu, Piusowi IX. Na imię Wikariusza Jezusa Chrystusa dwaj pastuszkowie posłusznie i szybko zdecydowali się ujawnić tajemnicę, której do tej pory nic nie było w stanie wydobyć z ich ust. Napisali ją więc sami (od dnia objawienia byli posłani do szkoły, każdy osobno); następnie złożyli i zapieczętowali swój list; a wszystko to w obecności szacownych osób, wybranych przez samego biskupa na świadków. Następnie biskup wysłał dwóch kapłanów, aby zanieśli tę tajemniczą wiadomość do Rzymu.
18 lipca 1851 roku przekazali Jego Świątobliwości Piusowi IX trzy listy: jeden od Monsignora biskupa Grenoble, który akredytował tych dwóch wysłanników, dwa pozostałe zawierały tajemnicę dwojga młodych ludzi z La Salette; każdy z nich napisał i zapieczętował list zawierający jego tajemnicę w obecności świadków, którzy potwierdzili autentyczność tychże na kopercie.
Jego Świątobliwość otworzył listy i zaczął czytać ten od Maksymina: „Jest w nim, powiedział, szczerość i prostota dziecka.” Podczas tej lektury na twarzy Ojca Świętego pojawiło się pewne wzruszenie; usta mu się skurczyły, policzki napuchły. „Chodzi, powiedział Papież do dwóch kapłanów, chodzi o plagi, którymi zagrożona jest Francja. Nie tylko ona jest winna, winne są również Niemcy, Włochy, cała Europa i zasługują na kary. Bardzo obawiam się obojętności religijnej i ludzkiego szacunku.”

Konkurs w La Salette
            Źródło, przy którym odpoczywała Pani, czyli NMP, było, jak powiedzieliśmy, wyschnięte; i, według wszystkich pasterzy i mieszkańców okolicznych wsi, nie dawało wody, chyba że po obfitych deszczach i po stopnieniu śniegu. Teraz to źródło, wyschnięte w dniu objawienia, następnego dnia zaczęło tryskać, a od tego czasu woda płynie czysta i przejrzysta bez przerwy.
Ta naga, skalista, opuszczona góra, zamieszkana przez pasterzy zaledwie przez cztery miesiące w roku, stała się miejscem ogromnego zbiegowiska ludzi. Całe populacje ściągają zewsząd na tę uprzywilejowaną górę; i płacząc z czułości, i śpiewając hymny i pieśni, widzą, jak pochylają czoła nad tą błogosławioną ziemią, gdzie rozbrzmiał głos Maryi: widzą, jak z szacunkiem całują miejsce uświęcone stopami Maryi; i schodzą z niej pełni radości, ufności i wdzięczności.
Każdego dnia ogromna liczba wiernych pobożnie odwiedza miejsce cudu. W pierwszą rocznicę objawienia (19 września 1847 r.) ponad siedemdziesiąt tysięcy pielgrzymów w każdym wieku, płci, stanie i z każdego narodu pokrywało powierzchnię tego terenu…
Ale to, co jeszcze bardziej uświadamia potęgę tego głosu z Nieba, to fakt, że nastąpiła cudowna zmiana obyczajów u mieszkańców Corps, La Salette, całego kantonu i wszystkich okolic, a także rozprzestrzenia się i propaguje w odległych częściach… Przestali pracować w niedziele: porzucili bluźnierstwa… Często chodzą do kościoła, spieszą na głos swoich Pasterzy, przystępują do świętych Sakramentów, z budującym przykładem wypełniają przykazanie wielkanocne, do tej pory powszechnie zaniedbywane. Pomijam liczne i głośne nawrócenia oraz nadzwyczajne łaski w porządku duchowym.
W miejscu objawienia wznosi się teraz majestatyczny kościół z bardzo obszernym budynkiem, gdzie podróżni po zaspokojeniu swojej pobożności mogą wygodnie odpocząć, a nawet spędzić tam noc według własnego uznania.

Po wydarzeniu w La Salette Melania została wysłana do szkół, gdzie poczyniła wspaniałe postępy w nauce i cnocie. Ale zawsze czuła tak wielką pobożność do Najświętszej Maryi Panny, że postanowiła całkowicie poświęcić się Jej. Wstąpiła do karmelitanek bosych, wśród których, według gazety Echo de Fourvière z 22 października 1870 r., miała zostać powołana do nieba przez Najświętszą Dziewicę. Krótko przed śmiercią napisała następujący list do swojej matki.

11 września 1870.

Najdroższa i ukochana matko,

Niech Jezus będzie kochany przez wszystkie serca. – Ten list jest nie tylko dla was, ale dla wszystkich mieszkańców mojej drogiej miejscowości Corps. Ojciec rodziny, bardzo kochający swoje dzieci, widząc, że zapominają o swoich obowiązkach, że gardzą prawem narzuconym im przez Boga, że stają się niewdzięczni, postanowił surowo ich ukarać. Małżonka Ojca rodziny prosiła o łaskę, a jednocześnie udała się do dwojga najmłodszych dzieci Ojca rodziny, czyli dwojga najsłabszych i najbardziej nieświadomych. Małżonka, która nie może płakać w domu swojego męża (którym jest Niebo), znajduje na polach tych nieszczęsnych dzieci obfitość łez: przedstawia swoje obawy i groźby, jeśli nie zawrócą, jeśli nie będą przestrzegać prawa Pana domu. Bardzo niewielka liczba osób przyjmuje reformę serca i zaczyna przestrzegać świętego prawa Ojca rodziny; ale niestety! większość pozostaje w przestępstwie i pogrąża się w nim coraz bardziej. Wtedy Ojciec rodziny zsyła kary, aby ich ukarać i wyrwać z tego stanu zatwardziałości. Te nieszczęsne dzieci myślą, że mogą uniknąć kary, chwytają i łamią rózgi, które je biją, zamiast paść na kolana, prosić o łaskę i miłosierdzie, a zwłaszcza obiecać zmianę życia. W końcu ojciec rodziny, jeszcze bardziej rozgniewany, bierze w rękę jeszcze mocniejszą rózgę i bije i będzie bił, dopóki nie zostanie rozpoznany, nie upokorzą się i nie poproszą o miłosierdzie Tego, który króluje na ziemi i w niebie.
Zrozumieliście mnie, droga matko i drodzy mieszkańcy Corps: ten Ojciec rodziny to Bóg. Wszyscy jesteśmy Jego dziećmi; ani ja, ani wy nie kochaliśmy Go tak, jak powinniśmy; nie wypełnialiśmy, jak należało, Jego przykazań: teraz Bóg nas karze. Wielu naszych braci żołnierzy umiera, całe rodziny i miasta są doprowadzone do nędzy; a jeśli nie zwrócimy się do Boga, to nie koniec. Paryż jest bardzo winny, ponieważ nagrodził złego człowieka, który pisał przeciwko boskości Jezusa Chrystusa. Ludzie mają tylko jeden czas na popełnianie grzechów; ale Bóg jest wieczny i karze grzeszników. Bóg jest rozgniewany z powodu mnogości grzechów i dlatego, że jest prawie nieznany i zapomniany. Kto teraz powstrzyma wojnę, która tak bardzo szkodzi we Francji i która wkrótce zacznie się we Włoszech? itd. itd. Kto powstrzyma tę plagę?
Trzeba, po pierwsze, aby Francja uznała, że w tej wojnie jest wyłącznie ręka Boga; po drugie, aby się upokorzyła i prosiła umysłem i sercem o przebaczenie swoich grzechów; aby szczerze obiecała służyć Bogu umysłem i sercem i przestrzegać Jego przykazań bez ludzkiego szacunku. Niektórzy modlą się, proszą Boga o triumf nas, Francuzów. Nie, to nie tego chce dobry Bóg: chce nawrócenia Francuzów. Najświętsza Dziewica przyszła do Francji, a ta się nie nawróciła: dlatego jest bardziej winna niż inne narody; jeśli się nie upokorzy, zostanie bardzo upokorzona. Paryż, to ognisko próżności i pychy, kto go uratuje, jeśli żarliwe modlitwy nie wzniosą się do serca dobrego Mistrza?
Pamiętam, droga matko i najdrożsi mieszkańcy, mojej drogiej miejscowości, pamiętam te pobożne procesje, które odprawialiście na świętej górze La Salette, aby gniew Boży nie dotknął waszej miejscowości! Najświętsza Dziewica wysłuchała waszych żarliwych modlitw, waszych pokut i wszystkiego, co uczyniliście z miłości do Boga. Myślę i mam nadzieję, że obecnie tym bardziej powinniście odprawiać piękne procesje dla zbawienia Francji; to znaczy, aby Francja wróciła do Boga, ponieważ Bóg tylko na to czeka, aby cofnąć rózgę, którą posługuje się do biczowania swojego zbuntowanego ludu. Módlmy się więc dużo, tak, módlmy się; odprawiajcie swoje procesje, tak jak odprawialiście je w 1846 i 1847 roku: wierzcie, że Bóg zawsze wysłuchuje szczerych modlitw pokornych serc. Módlmy się dużo, módlmy się zawsze. Nigdy nie kochałem Napoleona, ponieważ pamiętam całe jego życie. Niech Boski Zbawiciel przebaczy mu całe zło, które uczynił; i które nadal czyni!
Pamiętajmy, że zostaliśmy stworzeni, aby kochać i służyć Bogu, i że poza tym nie ma prawdziwego szczęścia. Matki niech wychowują swoje dzieci po chrześcijańsku, ponieważ czas utrapień się nie skończył. Gdybym wam ujawnił ich liczbę i jakość, bylibyście przerażeni. Ale nie chcę was straszyć; ufajcie Bogu, który kocha nas nieskończenie bardziej, niż my możemy Go kochać. Módlmy się, módlmy się, a dobra, boska, czuła Dziewica Maryja zawsze będzie z nami: modlitwa rozbraja gniew Boży; modlitwa jest kluczem do Raju.
Módlmy się za naszych biednych żołnierzy, módlmy się za tak wiele matek zrozpaczonych po stracie swoich dzieci, poświęćmy się naszej dobrej Matce Niebieskiej: módlmy się za tych ślepych, którzy nie widzą, że to ręka Boga, która teraz bije Francję. Módlmy się dużo i czyńmy pokutę. Trzymajcie się wszyscy świętego Kościoła i naszego Ojca Świętego, który jest jego widzialną Głową i Wikariuszem Naszego Pana Jezusa Chrystusa na ziemi. W swoich procesjach, w swoich pokutach módlcie się za niego dużo. W końcu zachowajcie pokój, kochajcie się jak bracia, obiecując Bogu przestrzegać Jego przykazań i naprawdę ich przestrzegać. A przez miłosierdzie Boże będziecie szczęśliwi i umrzecie dobrą i świętą śmiercią, czego wszystkim życzę, oddając was wszystkich pod opiekę dostojnej Dziewicy Maryi. Całuję z serca (krewnych). Moje zdrowie jest w Krzyżu. Serce Jezusa czuwa nade mną.

Maria, od Krzyża, ofiara Jezusa

Pierwsza część publikacji „Objawienie Błogosławionej Dziewicy na górze La Salette z innymi cudownymi faktami, zebrane z dokumentów publicznych przez księdza Jana Bosko”, Turyn, Drukarnia Oratorium św. Franciszka Salezego, 1871.




Nawrócenie

Dialog między mężczyzną, który niedawno nawrócił się do Chrystusa, a niewierzącym przyjacielem:
„Więc nawróciłeś się do Chrystusa?”.
„Tak”.
„W takim razie musisz dużo o nim wiedzieć. Powiedz mi, w jakim kraju się urodził?”.
„Nie wiem”.
„Ile miał lat, kiedy umarł?”.
„Nie wiem.”
„Ile książek napisał?”.
„Nie wiem.”
„Zdecydowanie wiesz bardzo mało jak na człowieka, który twierdzi, że nawrócił się do Chrystusa!”.
„Masz rację. Wstydzę się tego, jak mało o nim wiem. Ale wiem jedno: trzy lata temu byłem pijakiem. Byłem głęboko zadłużony. Moja rodzina się rozpadała. Moja żona i dzieci bały się mojego powrotu do domu każdej nocy. Ale teraz przestałem pić; nie mamy już długów; nasz dom jest teraz szczęśliwy; moje dzieci z niecierpliwością czekają na mój wieczorny powrót do domu. Wszystko to uczynił dla mnie Chrystus. I to właśnie wiem o Chrystusie!”.

Najważniejsze jest właśnie to, jak Jezus zmienia nasze życie. Musimy to mocno podkreślić: podążanie za Jezusem oznacza zmianę sposobu, w jaki postrzegamy Boga, innych, świat i samych siebie. Jest to inny sposób życia i inny sposób umierania, w porównaniu z tym, który promuje obecna opinia. To jest tajemnica „nawrócenia”.




Syndrom Filipa i Andrzeja

W opisie Ewangelii wg św. Jana, rozdział 6, wersety 4-14, przedstawiającym rozmnożenie chleba, znajdujemy pewne szczegóły, nad którymi dłużej się zatrzymuję za każdym razem, gdy medytuję lub komentuję ten fragment.

Wszystko zaczyna się, gdy Jezus, widząc „wielki” głodny tłum, zaprasza uczniów, by wzięli na siebie odpowiedzialność za jego nakarmienie.
Szczegóły, o których mówię, to po pierwsze, gdy Filip mówi, że nie jest możliwe podjęcie tego wezwania z powodu liczby obecnych ludzi. Andrzej natomiast, wskazując, że „jest tu chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby”, zaraz potem bagatelizuje tę możliwość prostym komentarzem: „ale co to jest dla tak wielu ludzi?” (w. 9).
Pragnę prosto podzielić się z wami, drodzy czytelnicy i czytelniczki, jak my, chrześcijanie, którzy mamy powołanie do dzielenia się radością naszej wiary, czasami, nieświadomie, możemy zostać zarażeni syndromem Filipa lub Andrzeja. Czasami być może nawet obydwoma!
W życiu Kościoła, podobnie jak w życiu Zgromadzenia i Rodziny Salezjańskiej, wyzwań nie brakuje i nigdy nie zabraknie. Nasze powołanie nie polega na tworzeniu grupy ludzi, gdzie szuka się tylko dobrego samopoczucia, bez przeszkadzania i bez bycia niepokojonym. Nie jest to doświadczenie oparte na gotowych pewnikach. Bycie częścią Ciała Chrystusa nie powinno nas rozpraszać ani odrywać od rzeczywistości świata, takiej, jaka ona jest. Wręcz przeciwnie, skłania nas do pełnego zaangażowania w wydarzenia ludzkiej historii. Oznacza to przede wszystkim patrzenie na rzeczywistość nie tylko ludzkimi oczami, ale także, a przede wszystkim, oczami Jezusa. Jesteśmy zaproszeni do odpowiadania, kierując się miłością, która ma swoje źródło w sercu Jezusa, czyli żyć dla innych, tak jak Jezus nas uczy i pokazuje.

Syndrom Filipa
Syndrom Filipa jest subtelny i z tego powodu również bardzo niebezpieczny. Analiza Filipa jest słuszna i poprawna. Jego odpowiedź na zaproszenie Jezusa nie jest błędna. Jego rozumowanie podąża za bardzo liniową i bezbłędną ludzką logiką. Patrzył na rzeczywistość swoimi ludzkimi oczami, racjonalnym umysłem i, ostatecznie, nie do zrealizowania. W obliczu tego „rozsądnego” sposobu postępowania, głodny przestaje być dla mnie wyzwaniem, problem jest jego, nie mój. Aby być bardziej precyzyjnym w świetle tego, co przeżywamy na co dzień: uchodźca mógł zostać w swoim domu, nie musi mi przeszkadzać; biedny i chory niech sami sobie radzą i nie do mnie należy bycie częścią ich problemu, a tym bardziej znajdowanie dla nich rozwiązania. Oto syndrom Filipa. Jest on naśladowcą Jezusa, jednak jego sposób widzenia i interpretowania rzeczywistości wciąż jest nieruchomy, niekwestionowany, są to lata świetlne od tego, co prezentował jego Mistrz.

Syndrom Andrzeja
Następuje syndrom Andrzeja. Nie mówię, że jest gorszy od syndromu Filipa, ale niewiele brakuje, by był bardziej tragiczny. Jest to syndrom subtelny i cyniczny: widzi jakąś możliwą okazję, ale nie idzie dalej. Jest maleńka nadzieja, ale po ludzku nie jest ona do zrealizowania. Wtedy dochodzi do zdyskredytowania zarówno daru, jak i darczyńcy. A darczyńca, któremu w tym przypadku przypada „nieszczęście”, to chłopiec, który jest po prostu gotów podzielić się tym, co ma!
Dwa syndromy, które wciąż są z nami, w Kościele, a także wśród nas, duszpasterzy i wychowawców. Zniszczyć małą nadzieję jest łatwiej niż dać miejsce na Bożą niespodziankę, niespodziankę, która może sprawić, że zakwitnie nawet najmniejsza nadzieja. Pozwolenie na uwarunkowanie się dominującymi kliszami, aby nie badać możliwości, które podważają redukcyjne odczytania i interpretacje, jest stałą pokusą. Jeśli nie będziemy ostrożni, staniemy się prorokami i wykonawcami naszej własnej zguby. Wskutek pozostawania zamkniętymi w ludzkiej logice, „akademicko” wyrafinowanej i „intelektualnie” kwalifikowanej, przestrzeń dla ewangelicznego odczytania staje się coraz bardziej ograniczona i w końcu zanika.
Kiedy ta ludzka i horyzontalna logika zostaje podważona, jednym ze znaków, które wywołuje w obronie, jest „ośmieszenie”. Kto ośmieli się podważyć ludzką logikę, ponieważ pozwala wejść świeżemu powietrzu Ewangelii, zostanie ośmieszony, zaatakowany, wyśmiany. Kiedy tak się dzieje, dziwnie możemy powiedzieć, że jesteśmy na drodze prorockiej. Wody się poruszają.

Jezus i dwa syndromy
Jezus przezwycięża oba syndromy, „biorąc” chleby uważane za nieliczne i w konsekwencji nieistotne. Jezus otwiera drzwi do tej prorockiej przestrzeni wiary, którą jesteśmy wezwani zamieszkiwać. Wobec tłumu nie możemy zadowolić się autoreferencyjnymi lekturami i interpretacjami. Podążanie za Jezusem oznacza wyjście poza ludzkie rozumowanie. Jesteśmy wezwani, by patrzeć na wyzwania Jego oczami. Kiedy Jezus nas wzywa, nie prosi nas o rozwiązania, lecz o oddanie całych siebie, z tym, kim jesteśmy i co posiadamy. Jednakże ryzyko polega na tym, że w obliczu Jego wezwania pozostajemy nieruchomi, a w konsekwencji stajemy się niewolnikami naszych myśli i chciwymi tego, co uważamy za swoje.
Tylko w hojności opartej na oddaniu się Jego Słowu docieramy do zebrania obfitości opatrznościowego działania Jezusa. „Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami, które z tych pięciu chlebów jęczmiennych pozostały tym, którzy jedli” (w. 13): mały dar chłopca owocuje w zaskakujący sposób tylko dlatego, że oba syndromy nie miały ostatniego słowa.
Papież Benedykt tak komentuje ten gest chłopca: „W scenie rozmnożenia odnotowano również obecność chłopca, który w obliczu trudności z nakarmieniem tak wielu ludzi, daje wszystkim do wspólnego użytku to niewiele, co ma: pięć chlebów i dwie ryby (por. J 6, 8). Cud nie może się dokonać z niczego, lecz wychodząc od pierwszego skromnego dzielenia się tym, co miał ze sobą zwykły chłopiec. Jezus nie żąda od nas tego, czego nie mamy, ale ukazuje nam, że jeśli każdy da to niewiele, co ma, cud może dokonywać się nieustannie na nowo: Bóg potrafi pomnożyć każdy nasz mały gest miłości i uczynić nas uczestnikami swego daru” (Anioł Pański, 29 lipca 2012).
W obliczu wyzwań duszpasterskich, które mamy, w obliczu tak wielkiego pragnienia i głodu duchowości, które wyrażają młodzi, starajmy się nie bać, nie trzymać się kurczowo naszych rzeczy, naszych sposobów myślenia. Ofiarujmy Mu to niewiele, co mamy, zaufajmy światłu Jego Słowa i niech to, i tylko to, będzie stałym kryterium naszych wyborów i światłem, które prowadzi nasze działania.

Zdjęcie: Cudowne rozmnożenie chleba i ryb, witraż z opactwa Tewkesbury w Gloucestershire (Wielka Brytania), dzieło z 1888 roku, wykonane przez Hardman & Co.




Kościoły stacyjne w Rzymie. Tysiącletnia tradycja

„Kościoły stacyjne” to starożytna tradycja liturgiczna, która w czasie Wielkiego Postu i pierwszego tygodnia Okresu Wielkanocnego łączy każdy dzień z konkretnym kościołem w Rzymie, w ramach pielgrzymki. Termin „statio” (z łaciny stać, zatrzymać się) odnosi się do idei wspólnego zatrzymania się na modlitwę i liturgię. W minionych wiekach papież i wierni przemieszczeni się w procesji z kościoła zwanego „collecta” do stacji dnia, gdzie sprawowano Eucharystię. Ten rytuał, mimo że ma swoje korzenie już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zachowuje swoją żywotność także dzisiaj, ponieważ informacja o kościele stacyjnym wciąż pojawia się w księgach liturgicznych. To prawdziwa pielgrzymka między bazylikami i sanktuariami Wiecznego Miasta, którą można odbyć w tym roku jubileuszowym nie tylko jako drogę nawrócenia, ale także jako świadectwo wiary.

Pochodzenie i rozpowszechnienie
Początki rzymskich statio sięgają co najmniej III wieku, kiedy to wspólnota chrześcijańska jeszcze doświadczała prześladowań. Pierwsze świadectwa odwołują się do papieża Fabiana (236-250), który odwiedzał miejsca kultu powstałe przy katakumbach lub grobach męczenników, rozdając potrzebującym to, co wierni ofiarowali mu jako jałmużnę, i sprawując Eucharystię. Zwyczaj ten umocnił się w IV wieku, wraz z wolnością kultu ustanowioną przez Konstantyna: powstały wielkie bazyliki, a wierni zaczęli gromadzić się w określone dni, aby celebrować Mszę w miejscach związanych z kultem świętych. Z biegiem czasu trasa nabrała bardziej organicznego charakteru, tworząc prawdziwy kalendarz stacji, które obejmowały różne dzielnice Rzymu. Wymiar wspólnotowy – z obecnością biskupa, duchowieństwa i ludu – stał się widocznym znakiem komunii i świadectwa wiary.

Papież Grzegorz Wielki (590-604) nadał strukturę i regularność tradycji statio, szczególnie w Wielkim Poście. Ustanowił kalendarz, który dzień po dniu przypisywał konkretnemu kościołowi główną celebrację. Jego reforma nie powstała z niczego, ale zorganizowała już istniejącą praktykę: Grzegorz chciał, aby procesja rozpoczynała się w mniejszym kościele (collecta) i kończyła w bardziej uroczystym miejscu (statio), gdzie lud, zjednoczony z papieżem, celebrował rytuały pokutne i Eucharystię. Był to sposób na przygotowanie się do Wielkanocy: droga wskazywała na ziemską pielgrzymkę ku wieczności, kościoły, z ich sakralną architekturą i dziełami sztuki, pełniły funkcję pedagogiczną w czasach, gdy nie wszyscy mogli czytać lub mieć dostęp do książek, relikwie męczenników przechowywane w tych kościołach świadczyły o wierze, aż do oddania życia, a ich wstawiennictwo przynosiło łaski tym, którzy o nie prosili, celebracja Ofiary Mszy uświęcała wiernych uczestników.

W średniowieczu praktyka kościołów stacyjnych coraz bardziej się rozpowszechniała, stając się nie tylko wydarzeniem kościelnym, ale także zjawiskiem społecznym o dużym znaczeniu. Wierni, którzy przybywali z różnych regionów Włoch i Europy, łączyli się z Rzymianami, aby wziąć udział w tych liturgicznych zgromadzeniach.

Struktura celebracji statio
Charakterystycznym elementem tych celebracji była procesja. Rano wierni gromadzili się w kościele collecta, gdzie po krótkiej chwili modlitwy wyruszali w procesji w kierunku kościoła stacyjnego, intonując litanie i pieśni pokutne. Po dotarciu na miejsce papież lub wyznaczony biskup przewodniczył Mszy, z czytaniami i modlitwami właściwymi dla danego dnia. Użycie litanii miało silne znaczenie duchowe i pedagogiczne: podczas gdy fizycznie szli ulicami, modlili się za potrzeby Kościoła i świata, wzywając świętych Rzymu i całego chrześcijaństwa. Celebracja kulminowała w Eucharystii, nadając tej „stacji” sakramentalną wartość i wartość komunii kościelnej.

Wielki Post stał się czasem uprzywilejowanym dla kościołów stacyjnych, począwszy od Środy Popielcowej aż do Wielkiej Soboty lub, według niektórych zwyczajów, aż do drugiej niedzieli po Wielkanocy. Każdy dzień miał wyznaczony kościół, często wybierany ze względu na obecność ważnych relikwii lub jego szczególną historię. Znaczące przykłady to bazylika św. Sabiny na Awentynie, gdzie zazwyczaj rozpoczyna się rytuał Środy Popielcowej, oraz bazylika Świętego Krzyża z Jerozolimy, związana z kultem relikwii Krzyża Chrystusa, tradycyjny cel Wielkiego Piątku. Uczestnictwo w pielgrzymkach do kościołów stacyjnych wielkopostnych oznacza wejście w codzienną pielgrzymkę, która łączy wiernych w drodze pokuty i nawrócenia, wspieranej przez pobożność wobec męczenników i świętych. Każdy kościół opowiada stronę historii, oferując obrazy, mozaiki i architektury, które komunikują przesłanie ewangeliczne w formie wizualnej.

Jednym z najbardziej znaczących aspektów tej tradycji jest związek z męczennikami Kościoła Rzymskiego. W okresie prześladowań wielu chrześcijan poniosło śmierć z powodu swojej wiary; w czasach konstantyńskich i późniejszych na ich grobach wzniesiono bazyliki lub kaplice. Celebrowanie statio w tych miejscach oznaczało przywołanie świadectwa tych, którzy oddali życie za Chrystusa, wzmacniając przekonanie, że Kościół jest zbudowany także na krwi męczenników. Każda liturgiczna wizyta stawała się w ten sposób aktem komunii między wiernymi z przeszłości i teraźniejszości, zjednoczonymi sakramentem Eucharystii. Ta „pielgrzymka pamięci” łączyła drogę wielkopostną z historią wiary przekazywaną z pokolenia na pokolenie.

Od upadku do odkrycia
W średniowieczu i w kolejnych wiekach praktyka kościołów stacyjnych przeżywała różne losy. Czasami, z powodu epidemii, inwazji lub niestabilnych sytuacji politycznych, była ograniczana lub zawieszana. Księgi liturgiczne jednak wciąż wskazywały kościoły stacyjne na każdy dzień, co było znakiem, że Kościół zachowywał, przynajmniej symbolicznie, to wspomnienie. Z reformą liturgiczną trydencką (XVI wiek) centralna rola papieża w takich celebracjach stała się mniej częsta, ale przytaczanie kościoła stacyjnego pozostało w tekstach oficjalnych. Z odnowionym zainteresowaniem historią i archeologią chrześcijańską tradycja kościołów stacyjnych została odkryta na nowo i zaproponowana jako droga formacji duchowej. W czasach nowożytnych, szczególnie od Leona XIII (1878-1903) i później z papieżami XX wieku, obserwowano rosnące zainteresowanie odzyskiwaniem tej tradycji. Różne zakony religijne i stowarzyszenia świeckie zaczęły promować odkrycie „pielgrzymki stacji”, organizując wspólne momenty modlitwy i katechezy w wyznaczonych kościołach.

Dziś, w epoce charakteryzującej się pośpiechem i szybkością, statio proponuje odkrycie wymiaru „postoju”: zatrzymanie się, aby modlić się, kontemplować, słuchać, milczeć i spotkać Pana. Wielki Post jest z definicji czasem nawrócenia, intensywniejszej modlitwy i miłości do bliźniego: pielgrzymka między kościołami Rzymu, nawet tylko w niektóre znaczące dni, może pomóc wiernemu odkryć sens pokuty, która nie jest postrzegana jako rezygnacja sama w sobie, ale jako otwarcie na tajemnicę Chrystusa.

Nadal dzisiaj, w Kalendarzu Rzymskim, znajdujemy wskazanie kościoła stacyjnego na każdy dzień: przypomina to o jedności ludu Bożego, zgromadzonego wokół Następcy Piotra, oraz o pamięci świętych, którzy poświęcili swoje życie dla Ewangelii. Każdy, kto uczestniczy w tych liturgiach – nawet sporadycznie – odkrywa miasto, które nie jest tylko otwartym muzeum, ale miejscem, w którym wiara wyrażała się w sposób oryginalny i trwały.

Każdy, kto pragnie odkryć głęboki sens Wielkiego Postu i Wielkanocy, może zatem pozwolić się prowadzić przez trasę kościołów stacyjnych, łącząc swój głos z głosami chrześcijan z przeszłości i teraźniejszości w wielkim chórze prowadzącym do światła wielkanocnego.

Przedstawiamy poniżej trasę rzymskich kościołów stacyjnych, wzbogaconą o listę kościołów oraz ich lokalizację geograficzną. Ważne jest, aby zauważyć, że kolejność listy pozostaje niezmieniona każdego roku; zmienia się tylko data rozpoczęcia Wielkiego Postu, a co za tym idzie, daty kolejnych stacji. Życzymy owocnej pielgrzymki tym, którzy zechcą przejść, choćby tylko częściowo, tę drogę w roku jubileuszowym.


     

Station
romaine

Martyrs
et saints conservés ou reliques

1

03.05

Me

Sainte-Sabine
sur l’Aventin

Sainte Sabine et Sainte Sérapie, martyre († 126) ; Saints
Alexandre, Évence et Théodule, martyrs

2

03.06

Je

Saint-Georges
au Vélabre

Saint Georges,
martyr († 303)

3

03.07

Ve

Saints-Jean-et-Paul
au Celio

Saints Jean
et Paul
,
martyrs († 362) ; Saint Paul
de la Croix
(† 1775), fondateur de la Congrégation de la Passion
du Christ (les Passionistes)

4

03.08

Sa

Saint-Augustin
in Campo Marzio

Sainte Monique († 387), mère de Saint Augustin ; reliques de Saint Augustin († 430)

5

03.09

Di

Saint-Jean
de Latran

Têtes
de Saint
Pierre et de Saint Paul,
reliques conservées dans des bustes en argent placés
au-dessus de l’autel papal, visibles à travers une
grille dorée ; la Scala
Santa
(dans la chapelle voisine Sancta Sanctorum) ; la Table de la
Dernière Cène, sur laquelle fut célébrée
la Dernière Cène, selon la tradition (relique
importante qui se trouve sur l’autel du Saint-Sacrement)

6

03.10

Lu

Saint-Pierre-aux-Liens
au Mont Oppio

Chaînes
de Saint Pierre ; reliques attribuées aux Sept Frères
Maccabées, personnages de l’Ancien Testament vénérés
comme martyrs

7

03.11

Ma

Sainte-Anastasie
sur le Palatin

Sainte Anastasie
de Sirmium
(† 304) ; reliques du Saint Manteau de Saint Joseph ; une
partie du Voile de la Vierge Marie

8

03.12

Me

Sainte-Marie-Majeure

Le
Bois Sacré de la Crèche (la mangeoire du Jésus
enfant) ; le Panniculum (un petit morceau de tissu, faisant partie
des langes avec lesquels le nouveau-né Jésus fut
enveloppé) ; Saint
Matthieu,
apôtre († 70 ou 74) ; Saint Jérôme († 420) ; Saint Pie
V
,
pape († 1572)

9

03.13

Je

Saint-Laurent
in Panisperna

Lieu
du martyre de Saint
Laurent († 258) ; Saint Laurent, martyr ; Sainte Crispine,
martyre († 304) ; Sainte Brigitte
de Suède
(† 1373)

10

03.14

Ve

Basilique
des Douze Apôtres au Forum de Trajan

Saint Philippe,
apôtre († 80) ; Saint Jacques
le Mineur
,
apôtre († 62) ; Saints Chrysanthe
et Darie
,
martyrs († vers 283)

11

03.15

Sa

Saint-Pierre
au Vatican

Saint Pierre († 67) ; Saint Lin († 76) ; Saint Clément († 92) ; Saint Évariste († 105) ; Saint Alexandre
I
(† 115) ; Saint Sixte
I
(† 126–128) ; Saint Télesphore († 136) ; Saint Hygin († 140) ; Saint Pie
I
(† 155) ; Saint Anicet (†166) ; Saint Éleuthère († 189) ; Saint Victor
I
(† 199) ; Saint Jean
Chrysostome
(† 407, parties, dans la Chapelle du Chœur) ; Saint Léon
I, le Grand
(† 461) ; Saint Simplicius († 483) ; Saint Gélase
I
(† 496) ; Saint Symmaque († 514) ; Saint Hormisdas († 523) ; Saint Jean
I
(† 526) ; Saint Félix
IV
(† 530) ; Saint Agapet
I
(† 536) ; Saint Grégoire
I
,
le Grand († 604) ; Saint Boniface
IV
(† 615) ; Saint Eugène
I
(† 657) ; Saint Vitalien († 672) ; Saint Agathon († 681) ; Saint Léon
II
(† 683) ; Saint Benoît
II
(† 685) ; Saint Serge
I
(† 701) ; Saint Grégoire
II
(† 731) ; Saint Grégoire
III
(† 741) ; Saint Zacharie († 752) ; Saint Paul
I
(† 767) ; Saint Léon
III
(† 816) ; Saint Pascal
I
(† 824) ; Saint Léon
IV
(† 855) ; Saint Nicolas
I
(† 867) ; Saint Léon
IX
(† 1054) ; Bienheureux Urbain
II
(† 1099) ; Bienheureux Innocent
XI
(† 1689) ; Saint Pie
X
(† 1914) ; Saint Jean
XXIII
(† 1963) ; Saint Paul
VI
(† 1978) ; Bienheureux Jean-Paul
I
(† 1978) ; Saint Jean-Paul
II
(† 2005) ; un fragment de la croix de saint André ;
la lance de saint Longin ; un fragment de la Croix du Christ

12

03.16

Di

Sainte-Marie-in-Domnica
alla Navicella

Saint Laurent,
martyr († 258) ; Sainte Cyriaque, martyre

13

03.17

Lu

Saint-Clément
au Latran

Saint Clément
I
,
pape et martyr († 101) ; Saint Ignace
d’Antioche
,
évêque et martyr († vers 110) ; Saint Cyrille († 869), apôtre des Slaves

14

03.18

Ma

Sainte-Balbine
sur l’Aventin

Sainte Balbine,
vierge et martyre († 130) ; Saint Félicissime et
Saint Quirin (son père) associés au martyre de
sainte Balbine

15

03.19

Me

Sainte-Cécile
au Trastevere

Sainte Cécile († 230) ; Saint Valérien,
époux de Cécile, converti au christianisme et
martyrisé († 229) ; Saint Tiburce, frère de
Valérien et compagnon de martyre ; Saint Maxime, le soldat
ou fonctionnaire chargé de l’exécution de
Valérien et Tiburce, qui se convertit ensuite et fut
martyrisé à son tour ; le pape Urbain
I
(† vers 230), qui aurait baptisé Cécile et
son époux Valérien

16

03.20

Je

Sainte-Marie
au Trastevere

Saint Jules
I
,
pape († 352) ; Saint Calixte
I
,
pape martyr († vers 222) ; Saints Florentin, Corona, Sabin
et Alexandre, martyrs

17

03.21

Ve

Saint-Vital
in Fovea

Saint Vital († 304) ; Valérie (IIe siècle) ; Saints Gervais
et Protais
(IIe siècle)

18

03.22

Sa

Saints-Pierre-et-Marcelin
au Latran

Saints Marcelin
et Pierre
,
martyrs († 304) ; Sainte Marcie, martyre associée
aux saints Marcelin et Pierre

19

03.23

Di

Saint-Laurent
hors les murs

Saint Laurent († 258) ; Saint Étienne,
protomartyr (Ier siècle) ; Saint Hippolyte († IIIe siècle) ; Saint Justin,
martyr († 167) ; le pape Saint Sixte
III
(† 440) ; le pape Saint Zosime († 418) ; Bienheureux Pie
IX
,
pape († 1878)

20

03.24

Lu

Saint-Marc
au Capitole

Saint Marc,
l’évangéliste et martyr (Ier siècle) ;
le pape Saint Marc († 336) ; Saints Abdon
et Sennen
,
martyrs persans (IIIe siècle)

21

03.25

Ma

Sainte-Pudentienne
au Viminal

Sainte Pudentienne,
martyre (IIe siècle) ; Sainte Praxède,
sa sœur (IIe siècle)

22

03.26

Me

Saint-Sixte
(Saints-Nérée-et-Achille)

Saint Sixte
I
,
pape († 125) ; Saints Nérée
et Achille
(† 300) ; Sainte Flavie
Domitille
,
martyre (Ier siècle)

23

03.27

Je

Saints-Cosme-et-Damien
sur la Via Sacra

Saints Cosme
et Damien
,
médecins et martyrs († 303) ; Saints Anthime et
Léonce, frères et martyrs

24

03.28

Ve

Saint-Laurent
in Lucina

La
grille de Saint Laurent sur laquelle le saint aurait été
brûlé vif ; un vase contenant la chair brûlée
de Saint Laurent

25

03.29

Sa

Sainte-Susanne
aux Thermes de Dioclétien

Sainte Susanne,
vierge et martyre († 294)

26

03.30

Di

Sainte-Croix-de-Jérusalem

Fragments
de la Vraie Croix, partie du Titulus Crucis (l’inscription «
I.N.R.I. ») ; clous de la crucifixion et quelques épines
de la Couronne ; un fragment de la croix du Bon Larron, saint
Dismas ; la phalange de Saint Thomas Apôtre (Ier siècle)

27

04.31

Lu

Les
Quatre-Couronnés au Celio

Saints Castor,
Symphorien, Claude et Nicostrate
,
martyrs (IVe siècle)

28

04.01

Ma

Saint-Laurent
in Damaso

Saint Laurent,
martyr († 258) ; Saint Damas,
pape et martyr († 384) ; Jovite et Faustin, martyrs

29

04.02

Me

Saint-Paul
hors les murs

Saint Paul,
apôtre († 67) ; la chaîne de Saint Paul ; le
bâton de Saint Paul

30

04.03

Je

Saints-Sylvestre-et-Martin
aux Monts

Saints
Artème, Pauline et Sisinnius, martyrs ; Bienheureux
Angelo
Paoli
(† 1720)

31

04.04

Ve

Saint-Eusèbe
sur l’Esquilin

Saint
Eusèbe, prêtre et martyr († 353) ; Saints
Orosius et Paulin, prêtres et martyrs

32

04.05

Sa

Saint-Nicolas
in Carcere

Saint Nicolas
de Bari
(† 270) ; Saints Marcelin et Faustin, martyrs (†
250)

33

04.06

Di

Saint-Pierre
au Vatican

 

34

04.07

Lu

Saint-Chrysogone
à Trastevere

Saint Chrysogone,
martyr († 303) ; sainte Anastasie,
martyre († 250) ; Saint Rufus, martyr (Ier siècle) ;
Bienheureuse Anna
Maria Taigi
(† 1837)

35

04.08

Ma

Sainte-Marie
sur la Via Lata

Saint
Agapit, martyr († 273) ; Saints Hippolyte et Darius,
martyrs (IVe siècle) ; fragment de la Vraie Croix

36

04.09

Me

Saint-Marcel
sur le Corso

Saint Marcel
I
,
pape († 309) ; Sainte Digne et Sainte Émérite,
martyres

37

04.10

Je

Saint-Apollinaire
au Champ de Mars

Saint Apollinaire (IIe siècle) ; Saints Eustache, Bardaire, Eugène,
Oreste et Eusence, martyrs

38

04.11

Ve

Saint-Étienne
au Celio

Saint Étienne,
protomartyr († 36) ; Saints Primus
et Félicien
,
martyrs († 303) ; fragments de la Vraie Croix

39

04.12

Sa

Saint-Jean
à la Porte Latine

Fragments
osseux ou petits reliquaires contenant des parties du corps ou des
objets personnels attribués à Saint
Jean
l’Évangéliste
(† 98) ; Saints Gordien
et Épimaque
,
martyrs (IVe siècle)

40

04.13

Di

Saint-Jean
de Latran

 

41

04.14

Lu

Sainte-Praxède
à l’Esquilin

Sainte Praxède,
martyre (IIe siècle) ; Sainte Pudentienne, martyre (IIe
siècle) ; Sainte Victoire, martyre († 253) ; Colonne
de la Flagellation

42

04.15

Ma

Sainte-Prisca
sur l’Aventin

Sainte Prisca,
l’une des premières martyres chrétiennes (Ier
siècle) ; Saints Aquila
et Priscilla
,
époux chrétiens ; fragments de la Vraie Croix

43

04.16

Me

Sainte-Marie-Majeure

 

44

04.17

Je

Saint-Jean
de Latran

 

45

04.18

Ve

Sainte-Croix-de-Jérusalem

 

46

04.19

Sa

Saint-Jean
de Latran

 

47

04.20

Di

Sainte-Marie-Majeure

 

48

04.21

Lu

Saint-Pierre
au Vatican

 

49

04.22

Ma

Saint-Paul
hors les murs

 

50

04.23

Me

Saint-Laurent
hors les murs

Saint Laurent,
martyr († 258) ; Saint Étienne,
protomartyr († 36) ; Saint Sébastien,
martyr († 288) ; Saint François
d’Assise
(† 1226) ; le pape Saint Zosime († 418), le pape Saint Sixte
III
(† 440), le pape Saint Hilaire († 468), le pape Saint Damas
II
(† 1048) ; Bienheureux Pie
IX
,
pape († 1878) ; fragments de la Vraie Croix

51

04.24

Je

Basilique
des Douze Apôtres

Saint Philippe,
apôtre († 80) ; Saint Jacques
le Mineur
(† 62)

52

04.25

Ve

Sainte-Marie
ad Martyres (Panthéon)

Saint Longin,
soldat romain qui aurait transpercé le flanc de
Jésus-Christ lors de la crucifixion (Ier siècle) ;
Sainte Bibiane,
martyre († 362–363) ; Sainte Lucie,
martyre († 304) ; Saints Rasée et Anastase, martyrs
; lors de la consécration de l’église en 609
après J.-C. par le pape Boniface IV, les ossements d’au
moins 28 groupes de martyrs furent transférés ici
depuis les cimetières romains

53

04.26

Sa

Saint-Jean
du Latran

 

54

04.27

Di

Saint-Pancrace

Saint Pancrace,
martyr († 304) ; fragments de la Vraie Croix





Cuda Matki Bożej wzywanej pod tytułem Maryi Wspomożycielki Wiernych (13/13)

(ciąg dalszy z poprzedniego artykułu)

Łaski uzyskane za wstawiennictwem Maryi Wspomożycielki Wiernych.

I. Łaska otrzymana od Maryi Wspomożycielki.

            Był rok Pański 1866, kiedy w październiku moja żona została dotknięta bardzo poważną chorobą, to znaczy wielkim stanem zapalnym połączonym z wielkim zaparciem i chorobą robactwa. W tym bolesnym momencie po raz pierwszy zwrócono się do ekspertów w tej dziedzinie, którzy nie potrzebowali dużo czasu, aby oświadczyć, że choroba jest bardzo niebezpieczna. Widząc, że choroba znacznie się pogarsza, a ludzkie środki zaradcze są mało lub bezużyteczne, zasugerowałem mojej towarzyszce, aby poleciła się Maryi Wspomożycielce i że z pewnością da jej zdrowie, jeśli będzie to konieczne dla duszy; jednocześnie dodałem obietnicę, że jeśli uzyska zdrowie, jak tylko kościół zostanie ukończony, ten który był budowany w Turynie, to zabierzemy się oboje, aby go odwiedzić i złożyć jakąś ofiarę. Na tę propozycję odpowiedziała, że może polecić się jakiemuś bliższemu sanktuarium, aby nie być zmuszoną do tak dalekiej podróży; na tę odpowiedź powiedziałem jej, że nie należy patrzeć tak bardzo na wygodę, jak na wielkość korzyści, na którą ma się nadzieję.
            Wtedy poleciła się i obiecała to, co zaproponowałem. O mocy Maryi! Nie minęło jeszcze 30 minut od złożenia przez nią obietnicy, gdy zapytałem ją, jak się czuje, odpowiedziała mi: Czuję się znacznie lepiej, mój umysł jest swobodniejszy, mój żołądek nie jest już uciskany, odczuwam pragnienie lodu, którego wcześniej tak bardzo pragnąłem, i bardziej potrzebuję bulionu, którego wcześniej tak bardzo pragnąłem.
            Na te słowa poczułem, że rodzę się do nowego życia i gdyby nie było to w nocy, natychmiast wyszedłbym z pokoju, aby ogłosić łaskę otrzymaną od Najświętszej Maryi Panny. Faktem jest, że noc minęła spokojnie, a następnego ranka pojawił się lekarz i ogłosił ją wolną od wszelkiego niebezpieczeństwa. Kto ją uzdrowił, jeśli nie Maryja Wspomożycielka? Rzeczywiście, po kilku dniach opuściła łóżko i podjęła obowiązki domowe. Teraz z niepokojem oczekujemy ukończenia budowy kościoła jej poświęconego, a tym samym wypełnienia złożonej obietnicy.
            Napisałem to jako pokorny syn jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła i pragnę, aby nadano mu taki rozgłos, jaki zostanie uznany za dobry dla większej chwały Boga i dostojnej Matki Zbawiciela.

Luigi COSTAMAGNA
z Caramagna.

II. Maryja Wspomożycielka Opiekunka wsi.

            Mornese to mała wioska w diecezji Acqui, w prowincji Alessandria, licząca około tysiąca mieszkańców. Ta nasza wioska, jak wiele innych, była niestety nękana przez kryptogamię, która przez ponad dwadzieścia lat pożerała prawie całe zbiory winogron, nasze główne bogactwo. Używaliśmy już różnych, różnych specyfików, aby odeprzeć tę plagę, ale bezskutecznie. Wtedy rozeszła się wieść, że niektórzy chłopi z sąsiednich miejscowości obiecali część owoców ze swoich winnic na kontynuację prac przy kościele pod wezwaniem Maryi Wspomożycielki w Turynie, doznali cudownej łaski i mieli winogron pod dostatkiem. Wtedy to poruszeni nadzieją na lepsze zbiory i jeszcze bardziej ożywieni myślą o przyczynieniu się do dzieła religijnego, mieszkańcy Mornese postanowili ofiarować dziesiątą część naszych zbiorów na ten cel. Opieka Świętej Dziewicy dała się odczuć wśród nas w prawdziwie miłosierny sposób. Mieliśmy obfitość szczęśliwych czasów i byliśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy skrupulatnie ofiarować w naturze lub w pieniądzach to, co obiecaliśmy. Przy okazji, gdy zaproszony kierownik budowy tego kościoła przybył do nas, aby zebrać ofiary, odbyło się święto prawdziwej radości i publicznego uniesienia.
            Wydawał się głęboko poruszony szybkością i bezinteresownością, z jaką składano ofiary, oraz chrześcijańskimi słowami, które im towarzyszyły. Ale jeden z naszych patriotów w imieniu wszystkich głośno mówił o tym, co się dzieje. My, powiedział, zawdzięczamy wielkie rzeczy Świętej Dziewicy Wspomożycielce. W zeszłym roku wielu ludzi z tego kraju, którzy musieli iść na wojnę, wszyscy oddali się pod opiekę Maryi Wspomożycielki, większość z nich nosiła medalik na szyi, szli odważnie i musieli stawić czoła najcięższym niebezpieczeństwom, ale nikt nie padł ofiarą tej plagi. Co więcej, w sąsiednich krajach panowała plaga cholery, grad i susza, a nas w ogóle oszczędzono. Prawie żaden z naszych sąsiadów nie zebrał plonów, a my zostaliśmy pobłogosławieni taką obfitością, jakiej nie widziano od dwudziestu lat. Z tych powodów cieszymy się, że możemy w ten sposób okazać naszą niezatartą wdzięczność wielkiej Opiekunce ludzkości.
            Wierzę, że jestem wiernym przedstawicielem moich współobywateli, twierdząc, że to, co zrobiliśmy teraz, zrobimy również w przyszłości, przekonani, że w ten sposób uczynimy siebie coraz bardziej godnymi niebiańskich błogosławieństw.
            25 marca 1868 r.

Mieszkaniec Mornese.

III. Szybki powrót do zdrowia.

            Młody Giovanni Bonetti z Asti w szkole z internatem w Lanzo otrzymał następującą łaskę. Wieczorem 23 grudnia ubiegłego roku nagle wszedł do pokoju dyrektora z niepewnymi krokami i zrozpaczoną twarzą. Podszedł do niego, oparł się o osobę pobożnego kapłana, a prawą ręką zmarszczył czoło i nie powiedział ani słowa. Zdumiony, widząc go tak konwulsyjnego, podtrzymuje go i sadzając, pyta go, czego chce. Na powtarzające się pytania biedak odpowiadał jedynie coraz bardziej przytłumionymi i głębokimi westchnieniami. Potem wpatrywał się uważniej w jego czoło i zobaczył, że jego oczy są nieruchome, usta blade, a ciało, pozwalając na ciężar głowy, grozi upadkiem. Widząc, w jakim niebezpieczeństwie znajduje się młody człowiek, szybko posłał po lekarza. W międzyczasie choroba pogarszała się z każdą chwilą, jego fizjonomia przybrała fałszywy wygląd i nie wydawał się już taki sam jak wcześniej, jego ręce, nogi i czoło były zamarznięte, flegma dusiła go, jego oddech stawał się coraz krótszy, a nadgarstki można było wyczuć tylko nieznacznie. Trwał w tym stanie przez pięć bolesnych godzin.
            Przybył lekarz, zastosował różne środki zaradcze, ale zawsze bezskutecznie. To koniec, powiedział ze smutkiem lekarz, przed porankiem ten młody człowiek będzie martwy.
            Dlatego, wbrew ludzkim nadziejom, dobry kapłan zwrócił się do nieba, modląc się, aby jeśli nie było Jego wolą, aby młody człowiek żył, dał mu przynajmniej trochę czasu na spowiedź i komunię. Następnie wziął mały medalik Maryi Wspomożycielki. Łaski, które już uzyskał, wzywając Dziewicę tym medalikiem, były liczne i zwiększyły jego nadzieję na uzyskanie pomocy od niebiańskiej Opiekunki. Pełen zaufania do Niej, ukląkł, położył medalik na sercu i wraz z innymi pobożnymi ludźmi, którzy przybyli, odmówił kilka modlitw do Maryi i Najświętszego Sakramentu. A Maryja słuchała modlitw wznoszonych do Niej z taką ufnością. Oddech małego Jana stał się swobodniejszy, a jego oczy, które były jakby skamieniałe, odwróciły się z miłością, aby spojrzeć i podziękować obserwatorom za troskliwą opiekę, jaką mu okazywali. Poprawa nie była też krótkotrwała; wręcz przeciwnie, wszyscy uważali powrót do zdrowia za pewny. Sam lekarz, zdumiony tym, co się stało, wykrzyknął: „To łaska Boża sprawiła, że wyzdrowiał. W mojej długiej karierze widziałem wielu chorych i umierających ludzi, ale żaden z tych, którzy byli w sytuacji Bonettiego, nie wyzdrowiał. Bez dobroczynnej interwencji niebios jest to dla mnie niewytłumaczalny fakt. A nauka, przyzwyczajona w dzisiejszych czasach do zrywania tej godnej podziwu więzi, która łączy ją z Bogiem, złożyła Mu pokorny hołd, uznając się za bezsilną, by osiągnąć to, czego dokonał sam Bóg. Młody człowiek, który był przedmiotem chwały Dziewicy, do dziś ma się bardzo dobrze. Mówi i głosi wszystkim, że swoje życie zawdzięcza podwójnie Bogu i swojej najpotężniejszej Matce, od której ważnego wstawiennictwa otrzymał łaskę. Uważałby się za niewdzięcznego serca, gdyby nie dał publicznego świadectwa wdzięczności, a tym samym zaprosił innych i innych nieszczęśników, którzy w tym dolinie łez cierpią i szukają pocieszenia i pomocy.

(Z gazety: Dziewica).

IV. Maryja Wspomożycielka uwalnia jednego ze swoich czcicieli od silnego bólu zęba.

            W domu wychowawczym w Turynie był młody chłopak w wieku 19 lub 20 lat, który od kilku dni cierpiał na ostry ból zębów. Wszystko, co sztuka medyczna zwykle sugeruje w takich przypadkach, zostało już wykorzystane bez powodzenia. Biedny młodzieniec był w takim stanie bólu, że wzbudzał litość u wszystkich, którzy go słyszeli. Jeśli dzień wydawał mu się okropny, to wieczna i najnędzniejsza była noc, w której mógł tylko zamknąć oczy, by zasnąć na krótkie, przerywane chwile. Jakże opłakany był jego stan! Trwało to przez jakiś czas, ale wieczorem 29 kwietnia choroba stała się wściekła. Młody człowiek nieustannie jęczał w swoim łóżku, wzdychał i głośno płakał, a nikt nie był w stanie mu ulżyć. Jego towarzysze, zaniepokojeni jego nieszczęśliwym stanem, udali się do dyrektora, aby zapytać, czy zechciałby przyjść i go pocieszyć. Przyszedł i próbował słowami przywrócić spokój, którego on i jego towarzysze potrzebowali, aby mogli odpocząć. Ale tak wielka była furia zła, że choć bardzo posłuszny, nie mógł przestać lamentować, mówiąc, że nie wie, czy nawet w samym piekle można cierpieć bardziej okrutny ból. Przełożony pomyślał wtedy o oddaniu go pod opiekę Maryi Wspomożycielki, ku czci której wznosi się również majestatyczna świątynia w tym naszym mieście. Wszyscy uklękliśmy i odmówiliśmy krótką modlitwę. Ale co? Na pomoc Maryi nie trzeba było czekać długo. Gdy kapłan udzielił błogosławieństwa opuszczonemu młodzieńcowi, ten natychmiast się uspokoił i zapadł w głęboki i spokojny sen. W tym momencie w naszych umysłach pojawiło się straszne podejrzenie, że biedny młody człowiek uległ złu, ale nie, on już głęboko zasnął, a Maryja wysłuchała modlitwy swojego wielbiciela, a Bóg błogosławił jego ministra.
            Minęło kilka miesięcy, a młody człowiek cierpiący na ból zęba nie był już przez niego niepokojony.

(Z tego samego).

V. Niektóre cuda Maryi Wspomożycielki.

            Wierzę, że wasz szlachetny periodyk dobrze przyjrzy się niektórym wydarzeniom, które miały miejsce wśród nas, które przedstawiłem na cześć Maryi Wspomożycielki. Wybiorę tylko kilka, których byłem świadkiem w tym mieście, pomijając wiele innych, które są opowiadane każdego dnia.
            Pierwszy dotyczy kobiety z Mediolanu, która przez pięć miesięcy była pochłonięta zapaleniem płuc połączonym z całkowitym wyniszczeniem gospodarki życiowej.
Mijając te strony, ksiądz B. poradził jej, aby zwróciła się do Maryi Wspomożycielki, poprzez nowennę modlitewną ku Jej czci, z obietnicą pewnej ofiary, aby kontynuować prace nad kościołem, który był budowany w Turynie pod tytułem Maryi Wspomożycielki. Ta ofiara miała być złożona dopiero po uzyskaniu łaski.
            Cud, który można opowiedzieć! Tego samego dnia chora kobieta była w stanie powrócić do swoich zwykłych i poważnych zajęć, jedząc wszelkiego rodzaju jedzenie, chodząc na spacery, wchodząc i wychodząc z domu swobodnie, jakby nigdy nie była chora. Kiedy nowenna dobiegła końca, była w stanie kwitnącego zdrowia, jakiego nigdy wcześniej nie pamiętała.
            Inna Pani cierpiała na chorobę kołatania serca przez trzy lata, z wieloma niedogodnościami, które szły w parze z tą chorobą. Ale nadejście gorączki i pewnego rodzaju puchliny unieruchomiło ją w łóżku. Jej choroba osiągnęła taki punkt, że kiedy wspomniany kapłan udzielił jej błogosławieństwa, jej mąż musiał podnieść rękę, aby mogła uczynić znak krzyża świętego. Zalecono również nowennę ku czci Jezusa w Najświętszym Sakramencie i Maryi Wspomożycielki, z obietnicą pewnej oblacji dla wspomnianego świętego gmachu, ale po dokonaniu łaski. W tym samym dniu, w którym zakończyła się nowenna, chora kobieta była wolna od wszelkiej choroby, a ona sama była w stanie sporządzić opis swojej choroby, w którym czytam, co następuje:
            „Maryja Wspomożycielka uleczyła mnie z choroby, wobec której wszystkie wynalazki sztuki uważano za bezużyteczne. Dzisiaj, w ostatnim dniu nowenny, jestem wolna od wszelkiej choroby i idę do stołu z moją rodziną, czego nie byłam w stanie zrobić przez trzy lata. Dopóki żyję, nie przestanę wychwalać potęgi i dobroci dostojnej Królowej Niebios i będę starał się promować Jej kult, zwłaszcza w budowanym kościele w Turynie”.
            Pozwolę sobie dodać jeszcze jeden fakt, który jest jeszcze bardziej cudowny niż poprzednie.
            Pewien młody człowiek w kwiecie wieku był w trakcie jednej z najbardziej błyskotliwych karier naukowych, kiedy dotknęła go okrutna choroba jednej z jego rąk. Pomimo wszelkich metod leczenia i troski najbardziej uznanych lekarzy, nie udało się uzyskać poprawy ani zatrzymać postępu choroby. Wszyscy eksperci byli zgodni co do tego, że amputacja jest konieczna, aby zapobiec całkowitemu zniszczeniu ciała. Przerażony tym osądem, postanowił odwołać się do Maryi Wspomożycielki, stosując te same duchowe środki, które inni praktykowali tak owocnie. Natychmiast ustąpiły ostre bóle, rany zostały złagodzone, a w krótkim czasie uzdrowienie okazało się całkowite. Każdy, kto chciał zaspokoić swoją ciekawość, mógł podziwiać tę rękę z wgłębieniami i dziurami zagojonych ran, które przypominają o ciężkości jego choroby i cudownym uzdrowieniu. Chciał udać się do Turynu, aby osobiście dokonać oblacji, aby jeszcze bardziej okazać swoją wdzięczność dostojnej Królowej Niebios.
            Mam jeszcze wiele innych historii tego rodzaju, które opowiem Wam w innych listach, jeśli uznacie, że jest to odpowiedni materiał dla naszego periodyku. Proszę o pominięcie nazwisk osób, do których odnoszą się te fakty, aby nie narażać ich na natarczywe pytania i uwagi. Niech jednak te fakty służą ożywieniu wśród chrześcijan coraz większej ufności w opiekę Maryi Wspomożycielki, aby zwiększyć liczbę Jej czcicieli na ziemi i mieć pewnego dnia bardziej chwalebną koronę Jej czcicieli w niebie.

(Z Prawdziwej DobrejNowiny z Florencji).

Z aprobatą Kościelną.

Koniec




Zapach

Pewnego zimnego marcowego poranka, w szpitalu, z powodu poważnych komplikacji, dziewczynka urodziła się znacznie wcześniej niż oczekiwano, po zaledwie sześciu miesiącach ciąży.
Była malutką istotką, a świeżo upieczeni rodzice byli boleśnie zszokowani słowami lekarza: „Nie sądzę, aby dziecko miało duże szanse na przeżycie. Jest tylko 10 procent szans, że przeżyje noc, a nawet jeśli jakimś cudem tak się stanie, prawdopodobieństwo, że będzie miała komplikacje w przyszłości jest bardzo wysokie”. Sparaliżowani strachem matka i ojciec wsłuchiwali się w słowa lekarza, który opisywał im wszystkie problemy, z jakimi przyjdzie się zmierzyć dziecku. Nigdy nie będzie mogła chodzić, mówić, widzieć, będzie upośledzona umysłowo i wiele więcej.
Mama, tata i ich pięcioletni synek tak długo czekali na to dziecko. W ciągu kilku godzin zobaczyli, że wszystkie ich marzenia i życzenia zostały złamane na zawsze.
Ale ich kłopoty się nie skończyły, układ nerwowy malucha nie był jeszcze rozwinięty. Tak więc każda pieszczota, pocałunek czy uścisk były niebezpieczne, zrozpaczeni członkowie rodziny nie mogli nawet przekazać jej swojej miłości, musieli unikać jej dotykania.
Wszyscy troje trzymali się za ręce i modlili się, tworząc małe bijące serce w ogromnym szpitalu:
„Wszechmogący Boże, Panie życia, zrób to, czego my nie możemy zrobić: zaopiekuj się małą Dianą, przytul ją do swojej piersi, ułóż w kołysce i spraw, by poczuła całą naszą miłość”.
Diana była pulsującą watą i powoli zaczęła się poprawiać. Mijały tygodnie, a mała nadal przybierała na wadze i stawała się silniejsza. W końcu, gdy Diana skończyła dwa miesiące, jej rodzice mogli po raz pierwszy wziąć ją na ręce.
Pięć lat później Diana stała się pogodnym dzieckiem, które patrzyło w przyszłość z ufnością i radością życia. Nie było żadnych oznak fizycznego lub psychicznego upośledzenia, była normalnym, żywym i pełnym ciekawości dzieckiem.
Ale to nie koniec tej historii.
Pewnego ciepłego popołudnia, w parku niedaleko domu, podczas gdy jej brat grał w piłkę nożną z przyjaciółmi, Diana siedziała w ramionach matki. Jak zawsze wesoło gawędziła, gdy nagle zamilkła. Zacisnęła ramiona, jakby kogoś przytulała i zapytała mamę: „Czujesz to?”.
Wyczuwając deszcz w powietrzu, mama odpowiedziała: „Tak. Pachnie jak wtedy, gdy będzie padać”.
Po chwili Diana podniosła głowę i głaszcząc swoje ramiona wykrzyknęła: „Nie, to pachnie jak On. Pachnie tak, jak wtedy, gdy Bóg mocno cię przytula”.
Matka zaczęła płakać gorącymi łzami, podczas gdy dziewczynka podbiegła do swoich małych przyjaciół, by się z nimi bawić.
Słowa córki potwierdziły to, co kobieta wiedziała w swoim sercu od dawna. Podczas jej pobytu w szpitalu, gdy walczyła o życie, Bóg opiekował się małą dziewczynką, obejmując ją tak często, że jej perfumy pozostały odciśnięte w pamięci Diany.

Boże perfumy pozostają w każdym dziecku. Dlaczego tak bardzo spieszymy się, by je wymazać?




Cuda Matki Bożej wzywanej pod tytułem Maryi Wspomożycielki Wiernych (12/13)

(ciąg dalszy z poprzedniego artykułu)

Pamiątka położenia kamienia węgielnego kościoła poświęconego Maryi Wspomożycielce 27 kwietnia 1865 r.

FILOTICO, BENVENUTO, CRATIPPO I TEODORO.

Filot. Piękne święto jest tego dnia.
Crat. Piękne święto; jestem w tym Oratorium od wielu lat, ale nigdy nie widziałem takiego święta i trudno nam będzie mieć podobne w przyszłości.
Benv. Przedstawiam się wam, drodzy przyjaciele, pełen zdumienia: nie mogę dać sobie powodu.
Filot. Z czego?
Benv. Nie mogę dać sobie powodu do tego, co widziałem.
Teod. Kim jesteś, skąd przybywasz, co widziałeś?
Benv. Jestem obcokrajowcem i opuściłem moją ojczyznę, aby dołączyć do młodzieży Oratorium Świętego Franciszka Salezego. Jak tylko przybyłem do Turynu, poprosiłem, aby mnie tu przywieziono, ale gdy tylko wszedłem, zobaczyłem królewsko urządzone samochody, konie, stajennych i woźniców, wszystko udekorowane z wielką wspaniałością. Czy to możliwe, powiedziałem sobie, że to jest dom, w którym ja, biedny sierota, przyszedłem mieszkać? Wchodzę do Oratorium, widzę tłum młodych ludzi, którzy krzyczą upojeni radością i niemal szaleni: Wiwat, chwała, triumf, szczęścia wszystkim i na zawsze – Spoglądam na dzwonnicę i widzę mały dzwon, który porusza się we wszystkich kierunkach, aby wytworzyć harmonijny dźwięk przy każdym wysiłku. – Na dziedzińcu muzyka stąd, muzyka stamtąd: ci, którzy biegają, ci, którzy skaczą, ci, którzy śpiewają, ci, którzy grają. Co to wszystko jest?
Filot. Oto w dwóch słowach powód. Dzisiaj został poświęcony kamień węgielny naszego nowego kościoła. Jego Wysokość Książę Amadeusz raczył przybyć i położyć na nim pierwsze wapno; Jego Ekscelencja Biskup Susy przybył, aby odprawić nabożeństwo; pozostali to zastęp szlachetnych osobistości i wybitnych naszych dobroczyńców, którzy przybyli, aby oddać hołd Synowi Króla, a jednocześnie uczynić uroczystość tego pięknego dnia bardziej majestatyczną.
Benv. Teraz rozumiem powód takiej radości; i masz dobry powód, by świętować wielkie święto. Ale, jeśli pozwolicie mi na pewne spostrzeżenie, wydaje mi się, że w głównej mierze popełniliście błąd. W tak uroczystym dniu, aby należycie powitać tak wielu wybitnych ludzi, Najdostojniejszego Syna naszego Suwerena, musieliście przygotować wielkie rzeczy. Musieliście zbudować łuki triumfalne, zaścielić ulice kwiatami, udekorować każdy róg różami, ozdobić każdą ścianę eleganckimi dywanami i tysiącem innych rzeczy.
Teod. Masz rację, drogi Benvenuto, masz rację, to było nasze wspólne pragnienie. Ale czego ty chcesz? Biedni młodzieńcy, jakimi jesteśmy, powstrzymała nas od tego nie wola, która jest w nas wielka, ale nasza absolutna niemoc.
Filot. Aby godnie przyjąć naszego ukochanego księcia, kilka dni temu wszyscy zebraliśmy się, aby omówić, co należy zrobić w tak uroczystym dniu. Jeden powiedział: Gdybym miał królestwo, ofiarowałbym mu je, ponieważ jest tego naprawdę godny. Doskonale, odpowiedzieli wszyscy; ale my, biedactwa, nie mamy nic. Ach, dodali moi towarzysze, jeśli nie mamy królestwa, które moglibyśmy mu ofiarować, możemy przynajmniej uczynić go królem Oratorium św. Franciszka Salezego. Szczęściarze! – wszyscy wykrzyknęli, wtedy nędza ustanie wśród nas i będzie wieczna uczta. Trzeci, widząc, że propozycje innych były bezpodstawne, doszedł do wniosku, że możemy uczynić go królem naszych serc, panem naszych uczuć; a ponieważ kilku naszych towarzyszy jest już pod jego dowództwem w milicji, ofiaruj mu naszą wierność, naszą troskę, jeśli nadejdzie czas, kiedy powinniśmy służyć w pułku, którym kieruje.
Benv. Co odpowiedzieli twoi towarzysze?
Filot. Wszyscy przyjęli ten projekt z radością. Jeśli chodzi o organizację przyjęcia, byliśmy jednomyślni: Ci panowie już widzą wielkie rzeczy, wspaniałe rzeczy, majestatyczne rzeczy w domu i będą wiedzieć, jak dać łagodną litość naszej niemocy; i mamy powody, by mieć nadzieję na tak wiele z hojności i dobroci ich serc.
Benv. Brawo, dobrze powiedziałeś.
Teod. Bardzo dobrze, zgadzam się z tym, co mówisz. Ale czy w międzyczasie nie powinniśmy przynajmniej w jakiś sposób okazać im naszej wdzięczności i skierować do nich słów podziękowania?
Benv. Tak, moi drodzy, ale najpierw chciałbym, abyście zaspokoili moją ciekawość co do kilku rzeczy dotyczących Oratoriów i tego, co się w nich robi.
Filot. Ale sprawimy, że ci ukochani Dobroczyńcy będą zbytnio ćwiczyć swoją cierpliwość.
Benv. Cóż, wierzę, że to również im się spodoba. Ponieważ byli i nadal są naszymi wybitnymi Dobroczyńcami, z przyjemnością wysłuchają przedmiotu swojej dobroczynności.
Filot. Nie jestem w stanie zrobić tak wiele, ponieważ minął zaledwie rok, odkąd tu jestem. Może Cratippus, który jest najstarszy, będzie w stanie nas zadowolić; czyż nie, Cratippusie?
Crat. Jeśli sądzicie, że jestem do tego zdolny, z przyjemnością postaram się was zadowolić. – Powiem przede wszystkim, że Oratoria w swoich początkach (1841 r.) były niczym innym jak zgromadzeniami młodych ludzi, głównie spoza miasta, którzy przychodzili w dni świąteczne do określonych miejsc, aby uczyć się katechizmu. Kiedy pojawiły się bardziej odpowiednie pomieszczenia, Oratoria (1844) stały się miejscami, w których młodzi ludzie gromadzili się w celu przyjemnej i uczciwej rekreacji po wypełnieniu swoich obowiązków religijnych. Tak więc zabawa, śmiech, skakanie, bieganie, śpiewanie, granie, trąbienie, bicie w bębny były naszą rozrywką. – Nieco później (1846) dodano szkołę niedzielną, a następnie (1847) szkoły wieczorowe. – Pierwsze Oratorium to to, w którym jesteśmy teraz, pod wezwaniem św. Franciszka Salezego. Po nim otwarto kolejne w Porta Nuova; potem kolejny w Vanchiglia, a kilka lat później św. Józefa w San Salvano.
Benv. Opowiadasz mi historię świątecznych oratoriów i bardzo mi się to podoba; ale chciałbym wiedzieć coś o tym domu. W jakim stanie młodzi mężczyźni są przyjmowani do tego domu? Czym są zajęci?
Crat. Jestem w stanie cię zadowolić. Wśród młodych ludzi, którzy uczęszczają do Oratoriów, a także z innych krajów, są tacy, którzy albo dlatego, że są całkowicie opuszczeni, albo dlatego, że są biedni lub brakuje im dóbr fortuny, czekałaby ich smutna przyszłość, gdyby życzliwa ręka nie chwyciła drogiego serca ojca i nie powitała ich i nie zapewniła im tego, co jest niezbędne do życia.
Benv. Z tego, co mi mówisz, wydaje się, że ten dom jest przeznaczony dla biednych młodzieńców, a tymczasem widzę was wszystkich tak dobrze ubranych, że wydaje mi się, że jesteście jak wiele młodych panien.
Crat. Widzisz, Benvenuto, w oczekiwaniu na niezwykłe święto, które dziś urządzamy, każdy wyjął to, co miał lub mógł mieć najpiękniejszego, a więc możemy stworzyć, jeśli nie majestatyczne, to przynajmniej zgodne pozory.
Benv. Czy jest was wielu w tym domu?
Crat. Jest nas około ośmiuset.
Benv. Osiemset! Osiemset! I jak mamy zaspokoić apetyt tylu „niszczycieli słomy”?
Crat. To nie nasza sprawa, piekarz o to zadba.
Benv. Ale jak pokryć niezbędne wydatki?
Crat. Spójrz na tych wszystkich ludzi, którzy łaskawie nas słuchają, a dowiesz się, kto i jak zapewnia sobie to, czego potrzebuje do jedzenia, ubrania i innych rzeczy niezbędnych do tego celu.
Benv. Ale liczba ośmiuset mnie zdumiewa! Czym mogą być zajęci ci wszyscy młodzi mężczyźni, dzień i noc!
Crat. Bardzo łatwo jest zająć ich w nocy. Każdy odsypia swoje w łóżku i pozostaje w dyscyplinie, porządku i ciszy aż do rana.
Benv. Ale ty się ukrywasz.
Crat. Mówię to, aby nadrobić ukrycie, które zaproponowałeś. Jeśli chcesz wiedzieć, jakie są nasze codzienne zajęcia, powiem ci w kilku słowach. Są one podzielone na dwie główne kategorie – jedną rzemieślników, drugą uczniów. – Rzemieślnicy to krawcy, szewcy, ślusarze, stolarze, introligatorzy, kompozytorzy, drukarze, muzycy i malarze. Na przykład te litografie, te obrazy są dziełem naszych towarzyszy. Ta książka została wydrukowana tutaj i oprawiona w naszym warsztacie.
            Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy są uczniami, ponieważ wszyscy muszą uczęszczać do szkoły wieczorowej, ale ci, którzy wykazują się największą pomysłowością i najlepszym zachowaniem, są zwykle wykorzystywani wyłącznie do nauki przez naszych przełożonych. Dlatego mamy tę pociechę, że wśród naszych towarzyszy są lekarze, notariusze, prawnicy, nauczyciele, profesorowie, a nawet księża parafialni.
Benv. Czy cała ta muzyka pochodzi od młodych z tego domu?
Crat. Tak, młodzi, którzy właśnie śpiewali lub grali, są młodzieżą z tego domu; w rzeczywistości sama kompozycja muzyczna jest prawie w całości dziełem Oratorium; ponieważ każdego dnia o określonej porze istnieje specjalna szkoła, a każdy, oprócz handlu lub studiów literackich, może rozwijać się w nauce muzyki.
            Z tego powodu mamy przyjemność mieć kilku naszych towarzyszy, którzy sprawują świetlane urzędy cywilne i wojskowe w dziedzinie nauk literackich, podczas gdy nieliczni są przydzieleni do muzyki w różnych pułkach, w Gwardii Narodowej, w tym samym pułku Jego Wysokości Księcia Amadeusza.
Benv. Cóż, bardzo mi się to podoba; aby ci młodzi, którzy powstali z przenikliwego geniuszu natury, mogli go kultywować i nie byli zmuszani przez nędzę do pozostawienia go bezczynnym lub do robienia rzeczy sprzecznych z ich skłonnościami. – Ale powiedz mi jeszcze jedną rzecz: kiedy tu wszedłem, zobaczyłem piękny i ukończony kościół, a ty powiedziałeś mi, że ma zostać zbudowany kolejny: jaka była tego potrzeba?
Crat. Powód jest bardzo prosty. Kościół, którego używaliśmy do tej pory, był specjalnie przeznaczony dla młodych ludzi z zewnątrz, którzy przychodzili w dni świąteczne. Ale z powodu stale rosnącej liczby przyjmowanych młodych ludzi, kościół stał się ciasny, a osoby z zewnątrz zostały prawie całkowicie wykluczone. Możemy więc obliczyć, że nie można było pomieścić nawet jednej trzeciej młodych ludzi, którzy chcieliby uczestniczyć w nabożeństwach. – Ileż to razy musieliśmy zawracać tłumy młodych ludzi i pozwalać im żebrać na placach tylko dlatego, że w kościele nie było już miejsca!
            Należy dodać, że od kościoła parafialnego w Borgo Dora do San Donato jest mnóstwo domów i wiele tysięcy mieszkańców, pośrodku których nie ma ani kościoła, ani kaplicy, ani mało, ani dużo miejsca: ani dla dzieci, ani dla dorosłych, którzy chcieliby tam uczęszczać. W związku z tym potrzebny był kościół wystarczająco przestronny, aby pomieścić dzieci, a także zapewniający miejsce dla dorosłych. Budowa kościoła, który jest przedmiotem naszego święta, ma na celu zaspokojenie tej publicznej i poważnej potrzeby.
Benv. Przedstawione w ten sposób rzeczy dają mi rzetelne wyobrażenie o Oratoriach i przeznaczeniu kościoła, i wierzę, że to również podoba się tym Panom, którzy w ten sposób wiedzą, gdzie kończy się ich dobroczynność. Żałuję jednak bardzo, że nie jestem elokwentnym oratorem ani utalentowanym poetą, aby zaimprowizować wspaniały dyskurs lub wzniosły wiersz na temat tego, co mi powiedziałeś, z pewnym wyrazem wdzięczności i dziękczynienia dla tych panów.
Teod. Ja również chciałbym to zrobić, ale nie wiem, że w poezji długość wierszy musi być równa i nie większa; dlatego w imieniu moich towarzyszy i naszych ukochanych przełożonych powiem tylko J.E. Księciu Amadeuszowi i wszystkim innym Panom, że byliśmy zachwyceni tą piękną ucztą; że zrobimy napis złotymi literami, w którym powiemy:

Niech żyje na wieki ten dzień!
            Najpierw słońce z Wschodu
            Powróci na swój Wschód;
            Każda rzeka do swego źródła

Prędzej by powróciła,
            Niż wymażemy z naszych serc
            Ten dzień, który wśród najpiękniejszych
            Wśród nas zawsze będzie.

            W szczególności do Ciebie, Wasza Królewska Mość, mówię, że darzymy Cię wielkim uczuciem i że wyświadczyłeś nam wielką przysługę, odwiedzając nas, i że ilekroć będziemy mieli szczęście zobaczyć Cię w mieście lub gdzie indziej, lub usłyszeć o Tobie, zawsze będzie to dla nas przedmiotem chwały, honoru i prawdziwej przyjemności. Zanim jednak przemówisz do nas, pozwól mi, w imieniu moich ukochanych przełożonych i moich drogich towarzyszy, poprosić cię o przysługę, a mianowicie, abyś raczył przyjść i zobaczyć się z nami przy innych okazjach, aby odnowić radość tego pięknego dnia. Zatem, Ekscelencjo, kontynuuj ojcowską życzliwość, którą okazywałeś nam do tej pory. Pan, panie burmistrzu, który na tak wiele sposobów uczestniczył w naszym dobru, nadal nas chroni i zapewnia nam łaskę, że ulica Cottolengo zostanie naprawiona przed nowym kościołem; i zapewniamy, że podwoimy naszą głęboką wdzięczność dla ciebie. Pan, czcigodny Proboszczu, raczy zawsze uważać nas nie tylko za parafian, ale za drogie dzieci, które zawsze będą rozpoznawać w tobie czułego i życzliwego ojca. Zalecamy wam wszystkim, abyście nadal byli, tak jak w przeszłości, wybitnymi dobroczyńcami, zwłaszcza w celu ukończenia świętego budynku, który jest przedmiotem dzisiejszej uroczystości. Już się rozpoczął, już wznosi się nad ziemią, a przez fakt, że sam wyciąga rękę do dobroczynnych, aby mogli go ukończyć. Na koniec, zapewniając, że wspomnienie tego pięknego dnia pozostanie wdzięczne i niezatarte w naszych sercach, jednogłośnie modlimy się do Królowej Niebios, której poświęcona jest nowa świątynia, aby wyprosiła dla was u Dawcy wszelkiego dobra długie życie i szczęśliwe dni.

(ciąg dalszy nastąpi)




Cuda Matki Bożej wzywanej pod tytułem Maryi Wspomożycielki Wiernych (11/13)

(ciąg dalszy z poprzedniego artykułu)

Dodatek

I. Starożytny zwyczaj poświęcania kościołów

            Po zbudowaniu kościoła nie można w nim śpiewać boskich oficjów, sprawować świętej ofiary i innych funkcji kościelnych, chyba że zostanie on najpierw pobłogosławiony lub konsekrowany. Biskup, z mnogością krzyży i pokropieniem wodą święconą, zamierza oczyścić i uświęcić miejsce egzorcyzmami przeciwko złym duchom. To błogosławieństwo może być wykonane przez biskupa lub zwykłego kapłana, ale poprzez różne rytuały. Tam, gdzie chodzi o namaszczenie świętym krzyżem i świętymi olejami, błogosławieństwo jest obowiązkiem biskupa i jest nazywane uroczystym, królewskim i definitywnym, ponieważ zawiera dopełnienie wszystkich innych, i co więcej, błogosławiona i konsekrowana materia nie może być zamieniona na użytek świecki; stąd jest ściśle nazywana konsekracją. Natomiast jeśli podczas ceremonii wykonuje się tylko pewne modlitwy z podobnymi obrzędami i rytami, funkcja ta może być wykonywana przez kapłana i nazywa się to błogosławieństwem.
            Błogosławieństwa może dokonać każdy kapłan, za zgodą ordynariusza, ale konsekracja należy jedynie do papieża i do biskupa. Obrzęd konsekracji kościołów jest bardzo starożytny i pełen poważnych tajemnic, a Chrystus jako dziecko uświęcił jego przestrzeganie, podczas gdy Jego grota i szopka zostały zamienione w świątynię poprzez ofiarę złożoną przez Mędrców. Grota stała się zatem świątynią, a szopka ołtarzem. Św. Cyryl mówi nam, że przez apostołów wieczernik, w którym otrzymali Ducha Świętego, został poświęcony na kościół, salę, która reprezentowała również Kościół powszechny. Rzeczywiście, według Nicephorusa Calistusa, hist. lib. 2, rozdz. 33, taka była troska apostołów, że w każdym miejscu, w którym głosili ewangelię, poświęcali jakiś kościół lub oratorium. Klemens I, papież ustanowiony w 93 roku, następca nie mniej niż uczeń św. Piotra, wśród innych swoich rozporządzeń zadekretował, że wszystkie miejsca modlitwy powinny być poświęcone Bogu. Z pewnością w czasach św. Pawła kościoły były konsekrowane, jak twierdzą niektórzy uczeni, pisząc do Koryntian w III w., aut Ecclesiam Dei contemnitis? Urban I, wybrany w roku 226, konsekrował dom św. Cecylii na kościół, jak napisał Burius in vita eius. Marceli I, wybrany w roku 304, konsekrował kościół św. Lucyny, jak relacjonuje papież św. Damazy. Prawdą jest również, że powaga przepychu, z jakim dziś dokonuje się konsekracji, wzrosła z czasem, po tym jak Konstantyn, przywracając pokój Kościołowi, zbudował wystawne bazyliki. Nawet świątynie pogan, które wcześniej były siedliskiem fałszywych bogów i gniazdem kłamstwa, zostały przekształcone w kościoły za zgodą pobożnego cesarza i zostały poświęcone świętością czcigodnych relikwii męczenników. Następnie, zgodnie z zaleceniami swoich poprzedników, papież św. Sylwester I ustanowił uroczysty obrzęd, który został rozszerzony i potwierdzony przez innych papieży, zwłaszcza przez św. Innocenty I ustanowił, że kościoły nie powinny być konsekrowane więcej niż jeden raz. Papież św. Jan I w drodze do Konstantynopola w sprawach arian konsekrował kościoły heretyków jako katolickie, jak czytamy u Berniniego[1].

II. Wyjaśnienie głównych ceremonii używanych podczas konsekracji kościołów.

            Długo byłoby opisywać mistyczne wyjaśnienia, które święci Ojcowie i Doktorzy podają na temat obrzędów i ceremonii konsekracji kościoła. Cecconi mówi o nich w rozdziałach X i XI, a ojciec Galluzzi w rozdziale IV, z którego możemy podsumować to co następuje.
            Święci Doktorzy nie wahali się twierdzić, że konsekracja kościoła jest jedną z największych kościelnych funkcji sakralnych, co można wywnioskować z kazań świętych Ojców i traktatów liturgicznych najsłynniejszych autorów, ukazujących doskonałość i szlachetność, która obejmuje tak piękną funkcję, a wszystko to ma na celu uczynienie domu Bożego szanowanym i czczonym. Czuwania, posty i modlitwy są głoszone w celu przygotowania się do egzorcyzmów przeciwko diabłu. Relikwie reprezentują naszych świętych. Abyśmy zawsze o nich pamiętali i mieli ich w naszych sercach, umieszcza się je w pudełku z trzema ziarenkami kadzidła. Drabina, po której biskup wspina się do namaszczenia dwunastu krzyży, przypomina nam, że naszym ostatecznym i głównym celem jest Raj. Wspomniane krzyże i tyle samo świec oznaczają dwunastu Apostołów, dwunastu Patriarchów i dwunastu Proroków, którzy są przewodnikami i filarami Kościoła.
            Co więcej, namaszczenie dwunastu krzyży w tylu miejscach rozmieszczonych na ścianie formalnie polega na konsekracji, a kościół i jego ściany są konsekrowane, jak zauważa św. Augustyn, lib. 4, Contra Crescent. Kościół jest zamknięty, aby reprezentować niebiański Syjon, gdzie nie wchodzi się, dopóki nie zostanie oczyszczony z wszelkiej niedoskonałości, a różnymi modlitwami wzywa się pomocy świętych i światła Ducha Świętego. Trzykrotne okrążenie, który biskup wykonuje w jedności z duchowieństwem wokół kościoła, ma nawiązywać do obejścia, które kapłani wykonali z arką wokół murów Jerycha, nie po to, aby mury kościoła mogły runąć, ale aby pycha diabła i jego moc mogły zostać ugaszone przez wezwanie Boga i powtarzanie świętych modlitw o wiele skuteczniejszych niż trąby starożytnych kapłanów czy lewitów. Trzy uderzenia, które biskup zadaje czubkiem swego pastorału w próg drzwi, pokazują nam władzę Odkupiciela nad Jego Kościołem, a nie godność kapłańską, którą sprawuje biskup. Alfabet grecki i łaciński przedstawia starożytne zjednoczenie dwóch narodów przez krzyż tego samego Odkupiciela; a pismo, które biskup wykonuje czubkiem pastorału, oznacza apostolską doktrynę i posługę. Forma tego pisma oznacza zatem krzyż, który musi być zwykłym i głównym przedmiotem wszelkiej nauki wiernych chrześcijan. Oznacza również wiarę i wiarę Chrystusa przekazaną od Żydów do pogan, a od nich przekazaną nam. Wszystkie błogosławieństwa są wypełnione poważnym znaczeniem, podobnie jak wszystkie rzeczy, które są używane w tej wzniosłej służbie. Święte namaszczenie, którym nasycony jest ołtarz i ściany kościoła, oznacza łaskę Ducha Świętego, który nie może wzbogacić mistycznej świątyni naszej duszy, jeśli nie zostanie ona najpierw oczyszczona z plam. Nabożeństwo kończy się błogosławieństwem według obrzędu świętego Kościoła, który zawsze rozpoczyna swoje działania błogosławieństwem Boga i kończy je nim, ponieważ wszystko zaczyna się od Boga i kończy w Bogu. Dokonuje się to wraz z ofiarą nie tylko w celu wypełnienia papieskiego dekretu św. Hygina, ale dlatego, że nie ma konsekracji dokonanej tam, gdzie wraz z Mszą ofiara nie jest również całkowicie spożywana.
            Ze wspaniałości świętego obrzędu, z wymowy jego mistycznego znaczenia, możemy łatwo dostrzec, jak wielką wagę przywiązuje do niego święty Kościół, nasza matka, a zatem jak wielką wagę musimy do niego przywiązywać. Ale to, co musi zwiększyć naszą cześć dla domu Pańskiego, to dostrzeżenie, jak bardzo ten obrzęd opiera się na prawdziwym duchu Pańskim objawionym w Starym Testamencie i jak bardzo jest przez niego inspirowany. Duch, który prowadzi dziś Kościół do otaczania świątyń katolickiego kultu taką czcią, jest tym samym duchem, który natchnął Jakuba do uświęcenia olejem miejsca, w którym miał wizję drabiny; jest to ten sam duch, który natchnął Mojżesza i Dawida, Salomona i Judasza Machabeusza do uhonorowania specjalnymi obrzędami miejsc przeznaczonych dla boskich tajemnic. O, jak bardzo ta jedność ducha jednego i drugiego Testamentu, jednego i drugiego Kościoła uczy nas i pociesza! Pokazuje nam, jak bardzo Bóg lubi być czczony i wzywany w swoich kościołach, jak chętnie odpowiada na modlitwy, które do Niego kierujemy. Ileż szacunku dla miejsca, którego profanacja uzbroiła rękę Boga w bicz i zmieniła go z łagodnego baranka w surowego karzącego!
            Chodźmy zatem do świętej świątyni, ale z częstotliwością, ponieważ codziennie potrzebujemy Boga; idźmy tam, ale z ufnością i religijną bojaźnią. Z ufnością, ponieważ znajdujemy tam Ojca gotowego nas wysłuchać, pomnożyć nam chleb swoich łask, jak na górze, objąć nas jak syna marnotrawnego, pocieszyć nas jak kobietę kananejską, w potrzebach doczesnych, jak na weselu w Kanie, w potrzebach duchowych, jak na Kalwarii; z bojaźnią, ponieważ Ojciec nie przestaje być naszym sędzią, a jeśli ma uszy, by słuchać naszych modlitw, ma również oczy, by widzieć nasze wykroczenia, a jeśli teraz milczy jak cierpliwy baranek w swoim przybytku, przemówi strasznym głosem w wielkim dniu sądu. Jeśli obrazimy Go poza kościołem, nadal będziemy mieli kościół ucieczki, aby uzyskać przebaczenie; ale jeśli obrazimy Go w kościele, gdzie pójdziemy, aby uzyskać przebaczenie?
            W świątyni Boska sprawiedliwość jest zaspokajana, Boskie miłosierdzie jest przyjmowane, suscepimus divinam misericordiam tuam in medio templi tui. W świątyni Maryja i Józef znaleźli Jezusa, gdy Go zgubili, w świątyni znajdziemy Go, jeśli będziemy Go szukać w duchu świętej ufności i świętej bojaźni, z jaką szukali Go Maryja i Józef.

Kopia napisu zapieczętowanego w kamieniu węgielnym kościoła poświęconego Maryi Wspomożycielce na Valdocco.

D. O. M.

UT VOLUNTATIS ET PIETATIS NOSTRAE
SOLEMNE TESTIMONIUM POSTERIS EXTARET
IN MARIAM AGUSTAM GENITRICEM
CHRISTIANI NOMINIS POTENTEM
TEMPLUM HOC AB INCHOATO EXTRUERE
DIVINA PROVIDENTIA UNICE FRETIS
IN ANIMO FUIT
QUINTA TANDEM CAL. MAI. AN. MDCCCLXV
DUM NOMEN CHRISTIANUM REGERET
SAPIENTIA AC FORTITUDINE
PIUS PAPA IX PONTIFEX MAXIMUS
ANGULAREM AEDIS LAPIDEM
IOAN. ANT. ODO EPISCOPUS SEGUSINORUM
DEUM PRECATUS AQUA LUSTRALI
RITE EXPIAVIT
ET AMADEUS ALLOBROGICUS V. EMM. II FILIUS
EAM PRIMUM IN LOCO SUO CONDIDIT
MAGNO APPARATU AC FREQUENTI CIVIUM CONCURSU
HELLO O VIRGO PARENS
VOLENS PROPITIA TUOS CLIENTES
MAIESTATI TUAE DEVOTOS
E SUPERIS PRAESENTI SOSPITES AUXILIO.

I. B. Francesia scripsit.

Tłumaczenie.

Jako uroczyste świadectwo złożone potomności naszej życzliwości i religii wobec dostojnej Matki Bożej Maryi Wspomożycielki, postanowiliśmy zbudować tę świątynię od fundamentów XXVII kwietnia roku MDCCCLXV, kiedy to  Kościołem katolickim z mądrością i męstwem rządził, Najwyższy Pasterz Pius IX pobłogosławił kamień węgielny kościoła zgodnie z obrzędami religijnymi Giovanni Antonio Odone biskup Susy i Amedeo z Savoy syn Vittorio E. II, którzy umieścili go na miejscu wśród wielkiej radości i tłumów ludzi. Bądź pozdrowiina, Matko Dziewico, łaskawie wspomagaj swoich czcicieli i broń ich z nieba skuteczną pomocą.

Hymn odczytywany podczas uroczystego błogosławieństwa kamienia węgielnego [tłumaczenie dosłowne, nieliturgiczne – przyp. tłum].

Gdy czciciel bożków
            Ruszył na Jezusa wojnę,
            Ileż tysięcy nieustraszonych
            Upadło zakrwawionych na ziemię!
            Z zaciekłych zmagań bez szwanku
            Powstał Kościół Boży,
            Który wciąż szerzy swe życie,
            Od jednego morza do drugiego.

I szczyci się swymi męczennikami
            Ta skromna dolina,
            Tu umarł Oktawiusz,
            Tu Solutor poległ.
            Piękne nieśmiertelne zwycięstwo!
            Na krwawej murawie
            Męczenników chwała
            Stanie Boży ołtarz.

Tutaj strapiony młodzieniec
            Otwiera swe westchnienia,
            Znajduje dla swojej duszy,
            Orzeźwienie w swoich męczennikach;
            Tutaj wzgardzona wdowa
            Pobożna i świętego serca
            Składa swój pokorny płacz
            Na łonie Króla królów,

I Tobie, która zwyciężasz
            Więcej niż tysiąc mieczy,
            Tobie, która chlubisz się chwałą
            We wszystkich zakątkach,
            Tobie potężna i pokorna
            Której całe imię przemawia,
            MARYJO WSPOMOŻYCIELKO CHRZEŚCIJAN,
            Świątynię wznosimy dla Ciebie.

Więc, o miłosierna Dziewico,
            Bądź łaskawa dla Twych czcicieli,
            Zlituj się nad nimi,
            Wylej swe łaski.
            Już z czułym uczniem
            Młody KSIĄŻĘ patrzy,
            Twych laurów oczekuje,
            O Matko błogosławiona!

On, umysłu i charakteru
            Uczuć szlachetnych,
            Tobie oddaje, Dziewico,
            Lata w rozkwicie;
            On z wytrwałym spojrzeniem
            Śpiewa Ci święte pieśni,
            A teraz tęskni za bronią,
            Za zwycięskim okrzykiem.

Od Amadeusza chwały,
            Wielkie cnoty Umberta
            W sercu swym pielęgnuje i pamięta
            Ich niebiański wieniec;
            I z białych obłoków,
            Od niebiańskich chórów
            Dla błogosławionej Matki
            Słyszy się pobożną mowę.

Drogi i ukochany książę,
            Zastęp świętych bohaterów,
            Jaka dobroczynna myśl
            Sprowadza cię tu między nas?
            Pełen aury królewskiej,
            Wzniosłego splendoru świata
            Nędzną nędzę
            Czemu raczyłeś odwiedzić?

Piękna nadzieja dla ludzi,
            Pośród których przybywasz,
            Niech dni twe będą
            Spokojne, słodkie i pogodne:
            Nigdy na twej młodej głowie
            Na twą bezpieczną duszę
            Niech nie krzyczy nieszczęście,
            Niech żaden gorzki dzień nie zaświta.

Mądry i gorliwy prałat,
            I szlachetni panowie,
            Jak bardzo Przedwieczny lubi
            Wasze święte starania?
            Życie błogosławione i spokojne
            Żyje ten, kto dla decorum
            Świątyni skarb swój
            Lub dzieło, które poświęcił.

O słodkie i pobożne widowisko!
            O pamiętny dniu!
            Najpiękniejszy i najszlachetniejszy dzień!
            Co kiedykolwiek widziano i kiedy?
            Dobrze mówisz do mojej duszy:
            O tym jeszcze piękniejszym
            Dzień z pewnością będzie
            Że Świątynia otworzy niebo.

W trudnym dziele
            Pozłacane korzyści,
            I wkrótce dobiegną końca,
            Z radością w Bogu spoczniesz;
            A potem rozpływając się żarliwie
            Na mej cytrze pieśń:
            Chwałę wypowiemy Świętemu
            Obronie Izraela.

(ciąg dalszy nastąpi)


[1]Kompendium herezji, str. 170. O świątyniach pogan zamienionych w kościoły, cfr. Butler Vite, novembre, p. 10




Cuda Matki Bożej wzywanej pod tytułem Maryi Wspomożycielki Wiernych (10/13)

(ciąg dalszy z poprzedniego artykułu)

Rozdział XIX. Środki, za pomocą których zbudowano ten kościół.

            Ci, którzy mówili lub słyszeli o tej świętej budowli, będą chcieli wiedzieć, gdzie uzyskano środki, które w sumie przekraczają już pół miliona. Sam mam duże trudności z udzieleniem odpowiedzi, a zatem mniej jestem w stanie zadowolić innych. Powiem zatem, że organy prawne początkowo wiązały z tym duże nadzieje, ale w praktyce zdecydowały się nie wnosić wkładu. Niektórzy zamożni obywatele, widząc potrzeby tego budynku, obiecali wyraźną hojność, ale w większości zmienili zdanie i uznali, że lepiej będzie wykorzystać swoją dobroczynność gdzie indziej.
            Prawdą jest, że niektórzy zamożni czciciele obiecali ofiary, ale w odpowiednim czasie, to znaczy, że złożyliby ofiary, gdy byliby pewni pracy i widzieli ją w toku.
            Dzięki ofiarom Ojca Świętego i kilku innych pobożnych ludzi można było kupić ziemię i nic więcej; więc kiedy przyszło do rozpoczęcia pracy, nie miałem ani grosza do wydania. Tutaj z jednej strony była pewność, że ta budowla jest na większą chwałę Bożą, z drugiej strony był absolutny brak środków. Wtedy stało się jasne, że Królowa Niebios chce, aby nie ciała moralne, ale prawdziwe ciała, to znaczy prawdziwi czciciele Maryi, wzięli udział w świętym przedsięwzięciu, a sama Maryja chciała przyłożyć do tego rękę i dać do zrozumienia, że to Jej własne dzieło, które chciała zbudować: Aedificavit sibi domum Maria.
            Dlatego podejmuję się opisu rzeczy tak, jak się wydarzyły, i sumiennie opowiadam prawdę, i polecam się życzliwemu czytelnikowi, aby okazał mi łagodną litość, jeśli znajdzie coś, co mu się nie podoba. Tyle. Kopanie rozpoczęło się i zbliżał się dwutygodniowy termin, kiedy budowlańcom trzeba było zapłacić, a nie było żadnych pieniędzy; kiedy szczęśliwe wydarzenie otworzyło nieoczekiwaną drogę do dobroczynności. Z powodu świętej posługi zostałem wezwany do łóżka ciężko chorej osoby. Leżała nieruchomo od trzech miesięcy, targana kaszlem i gorączką z poważnym wyczerpaniem żołądka. Jeśli kiedykolwiek – powiedziała – mogłabym odzyskać trochę zdrowia, byłabym gotowa na każdą modlitwę, każdą ofiarę; byłoby dla mnie wielką łaską, gdybym mogła nawet wstać z łóżka.
            – Co zamierza zrobić?
            – To, co mi Ksiądz powie.
            – Niech odprawi nowennę do Maryi Wspomożycielki.
            – Co mam powiedzieć?
            – Przez dziewięć dni niech powtarza trzy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała na cześć Najświętszego Sakramentu i trzy Witaj Królowo do Najświętszej Dziewicy.
            – To zrobię; a jakie dzieło miłosierdzia?
            – Jeśli dobrze to wypełni i jeśli naprawdę poprawi się Wasze zdrowie, niech złoży ofiarę na kościół Maryi Wspomożycielki, który powstaje na Valdocco.
            – Tak, tak: chętnie. Jeśli w trakcie tej nowenny uda mi się tylko wstać z łóżka i zrobić kilka kroków po tym pokoju, złożę ofiarę na kościół, o którym wspominasz, ku czci Najświętszej Maryi Panny.
            Nowenna rozpoczęła się i byliśmy już w ostatnim dniu; tego wieczoru miałem dać nie mniej niż tysiąc franków pracownikom. Poszedłem więc odwiedzić naszą chorą panią, w której wyzdrowienie zainwestowałem wszystkie moje zasoby, i z niepokojem, i poruszeniem zadzwoniłem dzwonkiem do jej domu. Pokojówka otworzyła drzwi i radośnie oznajmiła mi, że jej pani całkowicie wyzdrowiała, odbyła już dwa spacery i poszła do kościoła, aby podziękować Bogu.
            Kiedy służąca pośpiesznie opowiadała te rzeczy, sama pani podeszła, radosna, mówiąc: Jestem uzdrowiona, już poszłam podziękować Matce Bożej; proszę, oto paczka, którą dla Księdza przygotowałam; to pierwsza ofiara, ale na pewno nie ostatnia. Wziąłem paczkę, poszedłem do domu, sprawdziłem ją i znalazłem w niej pięćdziesiąt złotych napoleonów, co stanowiło dokładnie tysiąc franków, których potrzebowała.
            Ten fakt, pierwszy w swoim rodzaju, ukrywałem zazdrośnie; niemniej jednak rozprzestrzenił się jak iskra elektryczna. Inni polecali się Maryi Wspomożycielce, odmawiając nowennę i obiecując jakąś ofiarę, jeśli otrzymają uproszoną łaskę. I tutaj, gdybym chciał przedstawić mnogość faktów, musiałbym zrobić nie małą broszurę, ale duże tomy.
            Bóle głowy ustawały, gorączki się zmniejszały, wrzody i wrzody rakowe były wyleczone, reumatyzm ustał, drgawki były wyleczone, dolegliwości oczu, uszu, zębów i nerek natychmiast się cofały; takie są środki, których miłosierdzie Pana użyło, aby zapewnić nam to, co było konieczne do ukończenia tego kościoła.
            Turyn, Genua, Bolonia, Neapol, ale bardziej niż jakiekolwiek inne miasto, Mediolan, Florencja i Rzym były miastami, które, doświadczając szczególnie dobroczynnego wpływu Matki Łask wzywanej pod imieniem Wspomożycielki, również okazały swoją wdzięczność ofiarami. Nawet bardziej odległe kraje, takie jak Palermo, Wiedeń, Paryż, Londyn i Berlin, zwróciły się do Maryi Wspomożycielki ze zwykłymi modlitwami i obietnicami. Nic mi nie wiadomo o tym, by ktokolwiek uciekał się na próżno. Duchowa lub doczesna łaska mniej lub bardziej wyraźna była zawsze owocem prośby i odwołania się do żałosnej Matki, do potężnej pomocy chrześcijan. Uciekali się, otrzymywali niebiańską łaskę, składali ofiarę, nie będąc o nią w żaden sposób proszeni.
            Jeśli, czytelniku, wejdziesz do tego kościoła, zobaczysz pięknie zbudowaną dla nas ambonę; jest to ciężko chora osoba, która składa obietnicę Maryi Wspomożycielce; uzdrawia i wypełniła swoje ślubowanie. Wspaniały ołtarz w kaplicy po prawej stronie należy do rzymskiej matrony, która ofiarowała go Maryi za otrzymaną łaskę.
            Gdyby poważne powody, których każdy może się lekko domyślić, nie przekonały mnie do odroczenia publikacji, mógłbym powiedzieć kraj i nazwiska ludzi, którzy apelowali do Maryi ze wszystkich stron. Rzeczywiście, można powiedzieć, że każdy zakamarek, każda cegła tego świętego gmachu przypomina o dobrodziejstwie, łasce otrzymanej od tej dostojnej Królowej Niebios.
            Bezstronna osoba zbierze te fakty, które w odpowiednim czasie posłużą do ujawnienia potomności cudów Maryi Wspomożycielki.
            W tych ostatnich czasach nędza dawała się odczuć w wyjątkowy sposób, spowalnialiśmy także pracę, aby czekać na lepsze czasy na jej kontynuację; kiedy inne opatrznościowe środki przyszły na ratunek. Colera morbus, która szalała wśród nas i w sąsiednich krajach, poruszyła najbardziej nieczułe i pozbawione skrupułów serca.
            Między innymi pewna matka, widząc, jak jej jedyny syn dławi się gwałtownością choroby, wezwała go, by zwrócił się o pomoc do Najświętszej Maryi Panny. W nadmiarze żalu wypowiedział te słowa: Maria Auxilium Christianorum, ora pro nobis. Z najgorętszym uczuciem serca jego matka powtórzyła to samo zawołanie. W tym momencie gwałtowność choroby została złagodzona, chory obficie się pocił, tak że w ciągu kilku godzin był poza niebezpieczeństwem i prawie całkowicie wyleczony. Wiadomość o tym fakcie rozeszła się, a następnie inni polecili się z wiarą w Boga Wszechmogącego i moc Maryi Wspomożycielki z obietnicą złożenia jakiejś ofiary na kontynuację budowy Jej kościoła. Wiadomo, że nikt nie zwrócił się do Maryi w ten sposób bez wysłuchania. W ten sposób spełnia się powiedzenie św. Bernarda, że nigdy nie słyszano o nikim, kto z ufnością uciekał się do Maryi na próżno. Kiedy pisałem (maj 1868), otrzymałem ofertę z raportem od osoby o wielkim autorytecie, która ogłosiła mi, jak cały kraj został w niezwykły sposób uwolniony od zarazy cholery dzięki medalikowi, ucieczce i modlitwie do Maryi Wspomożycielki. W ten sposób były oblacje ze wszystkich stron, oblacje, to prawda, małej jednostki, ale które razem były wystarczające dla potrzeby.
            Nie należy też pomijać milczeniem innych środków miłosierdzia dla tego Kościoła, takich jak ofiarowanie części zysku z handlu lub owoców wsi. Wielu, którzy przez wiele lat nie otrzymywali już żadnych owoców z jedwabników i zbiorów, obiecało oddać dziesiątą część produktów, które otrzymają. Byli wyjątkowo łaskawi; zadowoleni zatem z okazania swojej niebiańskiej dobrodziejce specjalnych oznak wdzięczności swoimi ofiarami.
            W ten sposób prowadziliśmy tę majestatyczną budowę dla nas z zadziwiającym zapleczem, bez nikogo, kto kiedykolwiek dokonałby jakiejkolwiek zbiórki. Kto by w to uwierzył? Jedna szósta wydatków została pokryta z ofiar pobożnych ludzi; reszta to wszystkie ofiary złożone za otrzymane łaski.
            Teraz jest jeszcze kilka banknotów do uregulowania, niektóre prace do ukończenia, wiele ozdób i mebli do dostarczenia, ale mamy wielką ufność w tej dostojnej Królowej Niebios, która nie przestanie błogosławić swoich wielbicieli i obdarzać ich szczególnymi łaskami, tak że z oddania dla Niej i z wdzięczności za otrzymane łaski będą nadal pożyczać swoją dobroczynną rękę, aby doprowadzić święte przedsięwzięcie do całkowitego zakończenia. I tak, jak mówi najwyższy Pasterz Kościoła, niech czciciele Maryi wzrastają ponad ziemię i niech liczba Jej szczęśliwych dzieci będzie większa, które pewnego dnia uczynią z Niej chwalebną koronę w królestwie niebieskim, aby Ją chwalić, błogosławić i dziękować na wieki.

Hymn na nieszpory święta Maryi Wspomożycielki
Te Redemptoris, Dominique nostri
            Dicimus Matrem, speciosa virgo,
            Christianorum decus et levamen
                                    Rebus in arctis.
Saeviant portae licet inferorum,
            Hostis antiquus fremat, et minaces,
            Ut Deo sacrum populetur agmen,
                                    Suscitet iras.
Nil truces possunt furiae nocere
            Mentibus castis, prece, quas vocata
            Annuens Virgo fovet, et superno
                                    Robore firmat.
Tanta si nobis faveat Patrona
            Bellici cessat sceleris tumultus,
            Mille sternuntur, fugiuntque turmae,
                                    Mille cohortes.
Tollit ut sancta caput in Sione
            Turris, arx firmo fabricata muro,
            Civitas David, clypeis, et acri
                                    Milite tuta.
Virgo sic fortis Domini potenti
            Dextera, caeli cumulata donis,
            A piis longe famulis repellit
                                    Daemonis ictus.
Te per aeternos veneremur annos,
            Trinitas, summo celebrando plausu,
            Te fide mentes resonoque linguae
                                    Carmine laudent. Amen.

Hymn na nieszpory święta Maryi Wspomożycielki – TŁUMACZENIE
Nadobna Panno, wyznajemy Ciebie
Bogarodzicą, Matką Zbawiciela,
Chrześcijan chwałą, krynicą wesela
Wsparciem w potrzebie.

Niech się piekielne bramy, jak chcą, srożą,
Wściekły wróg dawny z ciemnego zamętu
Niech dźwiga burz, by czeladkę Bożą
Zgładzić do szczętu.

Nie szkodzi wiernym w najdzikszym zapędzie,
Panna wezwana płaszczem je osłoni,
I w sile wyższej zwycięsko dobędzie
W najcięższej toni.

Gdy przy nas Matka, miłosierdzia słońce,
Wojna ucichnie ze zbrodniczą wrzawą,
Tysiące pułków pierzchną i tysiące
Polegną ławą.

Ta wieża czoło wznosi na Syjonie,
Murem potęgi utwierdzona wiecznie,
I miasto Boże ufne w jej obronie
Przetrwa bezpiecznie.

Bożą prawicą przemożna Dziewico,
Pełna łask rajskich i niebieskiej chwały
Bądź nam w uciskach tarczą i przyłbicą
Na piekła strzały.

Ciebie, o Trójco, wielbimy z rozkoszą,
Ciebie chwalimy o źródło opieki;
Tobie myśl wiarą usta pieśni głoszą
Chwałę na wieki.

Hymn na jutrznię
Saepe dum Christi populus cruentis
            Hostis infensis premeretur armis,
            Venit adiutrix pia Virgo coelo
                                    Lapsa sereno.
Prisca sic Patrum monumenta narrant,
            Templa testantur spoliis opimis
            Clara, votivo repetita cultu
                                    Festa quotannis.
En novi grates liceat Mariae
            Cantici laetis modulis referre
            Pro novis donis, resonante plausu,
                                    Urbis et orbis.
O dies felix memoranda fastis,
            Qua Petri Sedes fidei Magistrum
            Triste post lustrum reducem beata
                                    Sorte recepit!
Virgines castae, puerique puri,
            Gestiens Clerus, populusque grato
            Corde Reginae celebrare caeli
                                    Munera certent.
Virginum Virgo, benedicta Iesu
            Mater, haec auge bona: fac, precamur,
            Ut gregem Pastor Pius ad salutis
                                    Pascua ducat.
Te per aeternos veneremur annos,
            Trinitas, summo celebrando plausu,
            Te fide mentes, resonoque linguae
                                    Carmine laudent. Amen.

Hymn na jutrznię – TŁUMACZENIE
Często, gdy wrogów siła zapalczywa
Na lud Chrystusa wkłada mieczem pęta,
Z czystego nieba ku pomocy wpływa
Dziewica święta.

To nam pomniki Ojców przekazały,
Głoszą to świetnie łupami kościoły,
Świadczą rocznice, co dla Bożej chwały
Czci lud wesoły.

Niechaj za nowe od Maryi łaski,
Nowa, radosna i wdzięczna pieśń wzlata
Do nieba Matce, niech jej brzmią oklaski
Rzymu i świata.

O dniu szczęśliwy, godny wspominania,
Gdy tron Piotrowy i mistrzyni wiary,
Po pięciu latach smutnego wygnania
W gród wraca stary.

Czyste dziewice, czyści młodziankowie,
Wdzięczni kapłani i wszyscy z rozkoszą,
Niech na wyścigi niebieskiej Królowie
Serca przynoszą.

Dziewico dziewic i błogosławiona
Matko Jezusa, mnóż pomyślność naszę;
Niech pasterz wiedzie, gdzie zbawienna strona
Trzodę na paszę.

Ciebie, o Trójco, wielbimy z rozkoszą,
Ciebie chwalimy, o źródło opieki;
Tobie myśl wiarą, usta chwałę głoszą
Chwałę na wieki.
[…]

Teol. PAGNONE

(ciąg dalszy nastąpi)




Cuda Matki Bożej wzywanej pod tytułem Maryi Wspomożycielki Wiernych (9/13)

(ciąg dalszy z poprzedniego artykułu)

Rozdział XVII. Kontynuacja i zakończenie budowy.

            Wydaje się, że Najświętsza Dziewica rzeczywiście spełniła modlitwę publicznie wypowiedzianą podczas błogosławieństwa kamienia węgielnego. Prace były kontynuowane z ogromną szybkością, a w ciągu 1865 r. budynek został podniesiony do dachu, pokryty, a sklepienie ukończone, z wyjątkiem części obwodu kopuły. W 1866 roku ukończono kopułę, a wszystko zostało pokryte cyną.
            W 1867 roku ukończono figurę przedstawiającą Maryję Matkę Miłosierdzia błogosławiącą swoich wiernych. U stóp figury znajduje się napis: Angela i Benedetto Chirio małżonkowie w hołdzie Maryi Wspomożycielce FF. Słowa te przywołują imiona zasłużonych małżonków dla tego posągu, który jest wykonany z kutej miedzi. Ma on około czterech metrów wysokości i jest zwieńczony dwunastoma złotymi gwiazdami, które wieńczą głowę chwalebnej Królowej Niebios. Kiedy posąg został umieszczony na swoim miejscu, był po prostu brązowy, co bardzo dobrze ujawniało dzieło sztuki, ale z pewnej odległości stawał się ledwo widoczny, więc uznano, że dobrze jest go pozłocić. Pewna pobożna osoba, zasługująca już na wiele tytułów, zajęła się tym wydatkiem.
            Teraz świeci jasno, a dla tych, którzy patrzą na nią z daleka, gdy biją ją promienie słońca, wydaje się mówić i chce powiedzieć:
            Jestem piękna jak księżyc, wybrana jak słońce: Pulcra ut luna, electa ut sol. Jestem tutaj, aby przyjąć błagania moich dzieci, aby wzbogacić łaskami i błogosławieństwami tych, którzy mnie kochają. Ego in altissimis habito ut ditem diligentes me, et thesauros eorum repleam.
            Kiedy dzieło dekorowania i ozdabiania posągu zostało zakończone, został on pobłogosławiony podczas jednej z najbardziej pobożnych uroczystości.
            J. E. Riccardi, nasz najczcigodniejszy arcybiskup, w asyście trzech kanoników katedry i wielu kapłanów, z przyjemnością przybył, aby sprawować tę świętą funkcję. Po krótkim przemówieniu mającym na celu ukazanie starożytnego użycia obrazów wśród narodu żydowskiego i we wczesnym Kościele, zostało udzielone błogosławieństwo.
            W roku 1867 prace zostały prawie ukończone. Pozostała część wnętrza kościoła została wykonana w ciągu pierwszych pięciu miesięcy bieżącego roku 1868.
            W kościele znajduje się pięć ołtarzy, wszystkie z marmuru z różnymi wzorami i fryzami. Pod względem szlachetności marmuru wyróżnia się ten w bocznej kaplicy po prawej stronie, zawierający antyczną zieleń, hiszpańską czerwień, orientalny alabaster i malachit. Balustrady są również marmurowe; podłogi i prezbiterium są mozaikowe. Wewnętrzne ściany kościoła zostały po prostu pomalowane bez użycia farby z obawy, że niedawna budowa ścian podrobiłaby typ koloru.
            Od podstawy do największej wysokości jest 70 metrów; cokoły, wiązania, gzymsy są z granitu. Wewnątrz kościoła i kopuły znajdują się żelazne balustrady zabezpieczające tych, którzy mogliby wykonywać tam jakieś prace. Na zewnątrz kopuły znajdują się trzy schody, jeśli nie bardzo wygodne, to z pewnością bezpieczne dla tych, którzy chcą wspiąć się na cokół posągu. Istnieją dwie dzwonnice zwieńczone dwoma posągami, każdy o wysokości dwóch i pół metra. Jeden z nich przedstawia Anioła Gabriela ofiarowującego koronę Najświętszej Dziewicy; drugi Świętego Michała trzymającego w dłoni flagę, na której wielkimi literami wypisano: Lepanto. Ma to na celu upamiętnienie wielkiego zwycięstwa odniesionego przez chrześcijan nad Turkami pod Lepanto za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny. Nad jedną z dzwonnic znajduje się koncert pięciu dzwonów w tonacji Es, który niektórzy czcigodni wierni wsparli swoimi ofiarami. Nad dzwonami wygrawerowano kilka obrazów z podobnymi napisami. Jeden z tych dzwonów jest poświęcony Najwyższemu Pasterzowi Kościoła Piusowi IX, inny J.E. Riccardi, naszemu arcybiskupowi.

Rozdział XVIII. Ołtarz główny. Obraz świętego Józefa – Ambona.

            W lewym transepcie znajduje się ołtarz poświęcony świętemu Józefowi. Obraz świętego jest dziełem artysty Tomaso Lorenzone. Kompozycja jest symboliczna. Zbawiciel przedstawiony jest jako dziecko wręczające kosz kwiatów Najświętszej Dziewicy, jakby mówiąc: flores mei, flores honoris et honestatis. Jego najdostojniejsza Matka mówi, aby ofiarować je św. Józefowi, swojemu mężowi, aby z jego ręki zostały przekazane wiernym, którzy czekają na nich z podniesionymi rękami. Kwiaty reprezentują łaski, które Jezus ofiaruje Maryi, podczas gdy Ona czyni św. Józefa ich absolutnym rozdawcą, jak pozdrawia go Kościół Święty: constituit eum dominum domus suae.
            Wysokość obrazu wynosi 4 metry na 2 metry szerokości.
            Ambona jest bardzo majestatyczna; projekt jest również autorstwa Antonio Spezia; rzeźba i wszystkie inne prace są dziełem młodych z Oratorium św. Franciszka Salezego. Materiałem jest rzeźbiony orzech, a deski są dobrze połączone. Jego umiejscowienie jest takie, że kaznodzieja może być widoczny z każdego zakątka kościoła.
            Ale najbardziej chwalebnym zabytkiem tego kościoła jest ołtarz, duży obraz nad ołtarzem głównym w chórze. Jest to również dzieło Lorenzone. Jego wysokość wynosi ponad siedem metrów na cztery. Prezentuje się dla oka jako wygląd Maryi Wspomożycielki w następujący sposób:
Dziewica stoi w morzu światła i majestatu, siedząc na tronie z chmur. Okrywa Ją płaszcz podtrzymywany przez zastępy aniołów, którzy tworząc koronę, oddają Jej hołd jako swojej Królowej. W prawej ręce trzyma berło, które jest symbolem Jej władzy, niemal nawiązując do słów, które wypowiedziała w świętej Ewangelii: Fecit mihi magna qui potens est. On, Bóg, który jest potężny, uczynił mi wielkie rzeczy. Lewą ręką trzyma Dzieciątko, którego ramiona są otwarte, ofiarując w ten sposób swoje łaski i miłosierdzie tym, którzy zwracają się do Jej sierpniowej Matki. Na głowie ma diadem lub koronę, w której jest ogłoszona Królową nieba i ziemi. Z góry zstępuje promień niebiańskiego światła, który z oka Boga spoczął na głowie Maryi. Są na nim wypisane słowa: virtus altissimi obumbrabit tibi: cnota Boga Najwyższego okryje Cię cieniem, to znaczy okryje Cię i wzmocni.
            Z przeciwnej strony inne promienie zstępują z gołębicy, Ducha Świętego, które również spoczywają na głowie Maryi ze słowami pośrodku: Ave, gratia plena: Bóg cię zbawi, Maryjo, jesteś pełna łaski. Było to pozdrowienie skierowane do Maryi przez Archanioła Gabriela, gdy oznajmił Jej w imieniu Boga, że zostanie Matką Zbawiciela.
            Dalej znajdują się święci apostołowie i ewangeliści św. Łukasz i św. Marek w nieco większych niż życie postaciach. W słodkiej ekstazie niemal wykrzykują: Regina Apostolorum, ora pro nobis, wpatrują się ze zdumieniem w Najświętszą Dziewicę, która ukazuje się im majestatycznie ponad chmurami. Wreszcie, w dolnej części obrazu znajduje się miasto Turyn z innymi wyznawcami dziękującymi Najświętszej Dziewicy za otrzymane łaski i błagającymi Ją, aby nadal okazywała się Matką Miłosierdzia w poważnych niebezpieczeństwach obecnego życia.
            Ogólnie rzecz biorąc, dzieło jest dobrze wyrażone, proporcjonalne, naturalne; ale wartością, która nigdy nie zostanie utracona, jest religijna idea, która rodzi pobożne wrażenie w sercu każdego, kto ją podziwia.

(ciąg dalszy nastąpi)